Euroobligacje – finansowanie na wielką skalę

5/5 - (1 vote)

Obligacje to zaplanowany w dłuższym okresie proces pozyskania znacznego kapitału. Są świadectwem zobowiązania, kontraktową obligacją dłużnika do dokonania zapłaty odsetek i spłaty pożyczonych funduszy w ściśle określonych terminach. Można powiedzieć, że znaczącą cechą obligacji jest wysoka płynność, która pozwala na ich swobodną sprzedaż i kupno na najważniejszych giełdach, gdzie są one notowane.

Emisja euroobligacji stała się jednym z korzystniejszych źródeł pozyskania kapitału do działania i funkcjonowania firmy, jak również alternatywną formą pozyskania funduszy na rynkach międzynarodowych. Z takiej formy finansowania skorzystały już między innymi Telekomunikacja Polska, Elektrim, Polska Telefonia Cyfrowa, Bank Handlowy czy Rząd Polski. Przykładowo, TP S.A. chciała wykorzystać środki pozyskane z pierwszej emisji obligacji m.in. na finansowanie wydatków inwestycyjnych głównie w celu rozbudowy sieci telefonii stacjonarnej, sfinansowanie zapotrzebowania na kapitał obrotowy oraz na wkład kapitałowy do PTK-Centertel w celu sfinansowania procesu uzyskania koncesji oraz rozwoju działalności w zakresie telefonii komórkowej. ERA GSM miała podobne zapotrzebowanie kapitałowe związane z rozwojem sieci systemu GSM i wdrażaniem nowych usług, czy rozbudową sieci bazowych. Podobnie inni emitenci pozyskują kapitał w celu spłacenia już zaciągniętych droższych zobowiązań kredytowych czy wekslowych oraz inwestują w dalszy rozwój działalności przedsiębiorstwa.

Emisja obligacji może sama w sobie zostać sklasyfikowana jako emisja publiczna lub „private placements”. Emisja publiczna zwykle jest dystrybuowana przez managerów emisji – grupę banków, która podpisuje i sprzedaje obligacje. Private placements odbywa się poza obrotem publicznym, sprzedaż dokonuje się głównie wśród wybranej grupy inwestorów. Private placements nie jest dystrybuowany czy syndykowany. W niektórych przypadkach nie jest również publikowany i notowany na większych giełdach papierów wartościowych, przynajmniej w początkowej fazie.

Emisja obligacji w praktyce jest szybszą i tańszą formą pozyskania kapitału w porównaniu do innych możliwych źródeł jak: emisja akcji, kredyty czy kapitał z funduszu inwestycyjnego. Emisja obligacji pozwala na dostęp do nieograniczonej wielkości kapitału na rynkach międzynarodowych, czy to w Europie czy Stanach Zjednoczonych, zwłaszcza w przypadku kilkukrotnych emisji przeprowadzanych przez tego samego emitenta. Rynek obligacji jest rynkiem bardzo dużym i szybko rozwijającym się. Obecnie na rynku akcji można zaobserwować znaczącą stagnację a nawet pewną niechęć inwestorów do zakupu – mówi Albert May, Dyrektor Departamentu Bankowości Inwestycyjnej i Rynków Kapitałowych Citibank (Poland) S.A.

Dlaczego taka forma finansowania?

Zaciągnięcie kredytu na kwotę około 300 milionów USD nie jest praktycznie możliwe na polskim rynku. Polski system bankowy nie jest w stanie samodzielnie wygenerować tak dużej kwoty pieniężnej, a w szczególności przez jeden bank w dodatku polski. W zaistniałej sytuacji tworzy się konsorcjum około 5-8 banków, do którego z reguły wchodzą banki międzynarodowe. Zaciągane kredyty są wysoko oprocentowane, co powoduje podniesienie kosztów pozyskania kapitału, a w praktyce nie zaciąga się kredytów na długi okres, przy tak dużych kwotach. Jednym z powodów dla których spółki decydują się na emisje obligacji na rynkach międzynarodowych jest fakt, iż jest to rynek, dla którego w porównaniu z rynkiem kredytowym, pozyskanie kwot rzędu 200 czy 300 milionów USD nie stanowi problemu. Rynek polski nie dysponuje wystarczającym potencjałem, zaś na rynku międzynarodowym kwoty takie można uzyskać bez większych trudności. Drugim powodem jest stosunkowa elastyczność finansowania w formie emisji obligacji w porównaniu z kredytem, banki wymagają bowiem szeregu zabezpieczeń, które to nie są zwyczajowo wymagane przez inwestorów rynku kapitałowego. Trzeci powód to efekt marketingowy spółki, spółka-emitent wchodząc na rynek międzynarodowy, umacnia swój wizerunek jako wiarygodny kredytobiorca – przekonuje Albert May z Citibanku.

Emisja obligacji daje możliwość dostępu do nieorganicznego kapitału w dłuższym okresie, przy niskim koszcie w porównaniu do kredytu. W większości przypadków firmy zaciągnęły już kredy na sfinansowanie swojej działalności, co w praktyce zamyka dalszą drogę, poprzez liczne zabezpieczenia i gwarancje stosowane przy umowach kredytowych, na pozyskiwanie kapitału poprzez zaciągniecie kolejnej transzy kredytowej. Motywem emisji euroobligacji jest potrzeba ogromnych pieniędzy, których nie można pożyczyć od banku, ze względu na stawiane przezeń warunki dotyczące terminu spłaty czy odsetek mówi Władysław Bartoszewski – Dyrektor JP Morgan Polska. Obligacje nie zamykają drogi na pozyskanie dalszego kapitału, a wręcz przeciwnie są zaplanowane na emisje co roku, co dwa lub raz na cztery lata, w zależności od zapotrzebowania firmy na kapitał.

Obligacje kontra akcje

W przypadku emisji akcji przez spółki, najbardziej niekorzystną sytuacją jest utrata kontroli nad funkcjonowaniem firmy, uzależnionym od procentowej sprzedaży jej udziałów. W dłuższym okresie może to doprowadzić nawet do utraty większościowego pakietu spółki. Zwiększenie kapitału akcyjnego w głównej mierze powoduje spadek zysku netto przypadającego na jedną akcję, a to pośrednio wpływa na wycenę rynkową firmy. Emisja obligacji zasadniczo nie wpływa na wartość netto na jedną akcję. Oprócz tego wypłata dywidendy akcjonariuszom jest dokonywana z zysku netto, a odsetki wypłacane posiadaczom obligacji zaliczane są do kosztów uzyskania przychodu. Tak więc o ich wysokość ulega obniżeniu podstawa wymiaru podatku dochodowego. W porównaniu zaś do finansowania za pomocą emisji akcji koszt finansowania jest zdecydowanie niższy. Oczywiście nie każda spółka jest w stanie wyemitować obligacje na rynkach międzynarodowych. W swej czystej postaci np. tradycyjne euroobligacje to instrument finansowy odpowiedni dla spółek o stosunkowo wysokiej wiarygodności kredytowej posiadającej rating na poziomie inwestycyjnym- przekonuje Dyrektor Departamentu Bankowości Inwestycyjnej i Rynków Kapitałowych Citibank (Poland) S.A. W obu przypadkach obligacje stają się tańszą forma pozyskania dużego kapitału w stosunkowo krótkim czasie przy niższym koszcie dla firmy bez ograniczeń kwotowych stawianych przez banki.

Od wyboru banku – organizatora emisji do sprzedaży papierów inwestorom

Emisja obligacji jest prowadzona przez organizatora tzw. Managera, który jest wybierany przez emitenta, najczęściej w drodze przetargu. W zależności od ilości kapitału oraz okresu emisji wybierany jest jeden lub kilku organizatorów – banków inwestycyjnych tworzących konsorcjum, będących jednocześnie gwarantem emisji. Zadanie postawione przed Managerem emisji jest bardzo trudne, gdyż on jest odpowiedzialny za koordynacje całej emisji, a w szczególności za ustalenie struktury sprzedaży, opracowanie dokumentacji, doradztwo w zakresie sprzedaży papierów, dobór potencjalnych odbiorów oraz strategia wejścia. Z tego też powodu taka współpraca w większości przypadków jest długofalowa i oparta na zaufaniu między emitenetem, a managerem lub co-managerami. W praktyce jeden z co-managerów prowadzi następne emisje, dlatego tak ważne jest tutaj odpowiednie dobranie banku inwestycyjnego na podstawie jego znajomości rynku, sprzedaży danego produktu na rynkach międzynarodowych z kraju emitenta. Naturalnie nie można tu zapomnieć o przeliczeniu prowizji i kosztów oraz symulacji wyceny papierów w momencie przeprowadzania emisji.

Po wyborze banku organizatora – Managera emisji, czas jaki jest potrzebny na przeprowadzenie emisji obligacji waha się w granicach 11 tygodni. Jak twierdzi May z Citibanku – przygotowanie emisji obligacji zajmuje około 10-12 tygodni. Podczas tego okresu spółka we współpracy ze doradcą ratingowym, którym najczęściej jest organizator emisji, koncentruje się na uzyskaniu jak najwyższej oceny ratingowej. Proces ten zajmuje około 6 tygodni. W tym samym czasie opracowywany jest projekt memorandum informacyjnego oraz na koniec jego druk. Cały ten proces trwa około 4-5 tygodni. Pod koniec przygotowań przed określeniem ceny obligacji odbywa się kilkudniowe roadshow. Na czas kilku tygodni składają się między innymi: badania wewnętrzne firmy tzw. Due diligence, przygotowanie formalnych prezentacji dla Agencji Ratingowych celem uzyskania odpowiednich ocen ratingowych, przygotowanie projektu oraz finalny druk Memorandum Informacyjnego, formalne prezentacje dla potencjalnych inwestorów tzw, Roadshow, wycena obligacji oraz zamknięcie transakcji, czyli sprzedaży papierów inwestorom. Proces ten jest krótszy w przypadku kolejnych emisji.

Przy emisji obligacji na rynkach międzynarodowych standardem jest emisja na prawodawstwie angielskim lub też prawie stanu Nowy Jork. Praktyką jednak stało się również otwieranie specjalnych spółek tzw. spółek (BV) w Holandii, opartych na prawodawstwie tego państwa, w celu uniknięcia problemów prawnych w porównaniu do prawodawstwa innych państw. Trzeba tu przypomnieć, że Polska podpisała umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania z Holandią, a stawki podatkowe są relatywnie niższe, co w praktyce przemawia za obniżeniem kosztów i skorzystanie z możliwych zwolnień podatkowych.

Same zalety

Jeżeli emisja obligacji została sprzedana z nadsubskrypcją można to uznać za sukces emisji – tłumaczy to zjawisko Albert May – Nadsubskrypcja emisji może mieć również bardzo dobry efekt marketingowy dla przyszłych emisji dokonywanych przez tą spółkę – umożliwia bowiem w przypadku przyszłych emisji uzyskanie atrakcyjniejszej ceny dla emitenta. Spółka jest już znana inwestorom, a pamiętając o sukcesie poprzednich emisji inwestorzy skłonni są zaakceptować relatywnie niższą rentowność w porównaniu do spółek o zbliżonej charakterystyce lecz będących debiutującymi emitentami. W tym też celu managerowie tworzą listę potencjalnych inwestorów, by osiągnąć możliwie najniższą marżę oraz maksymalizować obszar dotarcia przy wstępnych prezentacjach. Aby osiągnąć taki stan należy wybrać taki bank, który jest znany na rynku międzynarodowym oraz jest w stanie bardzo dobrze zaprezentować firmę inwestorom instytucjonalnym. W tym celu korzysta się z tzw. Roadshow czyli formalnych prezentacji dla potencjalnych inwestorów instytucjonalnych – w praktyce są to spotkania tzw. „one to one”.

Forma prezentacji to personalny kontakt z zarządem firmy, a co ważniejsze możliwość bezpośredniego zadawania pytań dotyczących działalności przedsiębiorstwa, jej wyników finansowych oraz na jaki cel zostaną przeznaczone pozyskane środki, czy dalsze plany strategiczne. Naturalnie celem takiej prezentacji jest przekonanie inwestora o zainwestowaniu w nasze papiery. Inwestorzy budują swoje zaufanie do spółki na podstawie dostępności zarządu, sytuacji kredytowej spółki i relatywnej wartości kraju emitenta. Nie umiejętna kampania na rzecz obligacji przykładowo zbyt duży marketing przy małej wiarygodności spółki lub przejaskrawienie jej powoduje, że może to odbić się negatywnie na jej wycenie, a co się z tym wiąże sprzedaży papierów.

Trzeba pamiętać, że emisja obligacji, a w szczególności euroobligacji na rynkach międzynarodowych, to nie tylko praktyczny dostęp do nie ograniczonych środków przy niskim koszcie w długim okresie czasu, ale również, co staje się ważne wejście przedsiębiorstwa na rynki międzynarodowe. Korzyści z emisji euroobligacji są takie, że ma się dostęp praktycznie do nieograniczonego kapitału. Ten kapitał można dostać długoterminowo. Firmy mogą wtedy bez ograniczeń brać fundusze na rozwój itp. – przekonuje Dyrektor JP Morgan Polska. Poprzez szereg prezentacji oraz spotkań spółka zaprezentuje swoją działalność poza swoim krajem i potencjalnie zyskuje nowych klientów i zaufanie na rynku międzynarodowym. Przedsiębiorstwo staje się bardziej międzynarodowe, bo po prostu jest notowane w umysłach inwestorów. Inaczej traktują oni taką firmę – mówi Bartoszewski. Unikalną rzeczą przy emisji obligacji jest również to, że emisje na rynkach międzynarodowych można i powinno się przeprowadzać cyklicznie w zależności od zapotrzebowania na kapitał przez przedsiębiorstwo.

Marcin Jałowiecki

Papiery komercyjne

5/5 - (2 votes)

W czasie kryzysu przedsiębiorstwa starają się ograniczać wydatki. Większe firmy mogą zmniejszyć koszty finansowania emitując papiery komercyjne zamiast zaciągać kredyty bankowe.

Co to są papiery komercyjne?

Papiery komercyjne to krótkoterminowe papiery dłużne, emitowane głównie przez przedsiębiorstwa, ale także banki i samorządy w ramach umowy programowej, zawieranej z agentem emisji, którym z reguły jest bank. Papiery te bywają również określane jako KPD (krótkoterminowe papiery dłużne) lub KWIT-y. Celem emisji jest dostarczenie ich emitentom taniego finansowania krótkoterminowego. Emisje papierów komercyjnych są organizowane i przeprowadzane w imieniu i na rzecz emitenta przez agenta emisji. Są one kierowane do nabywców instytucjonalnych, stąd wysokie nominały tych papierów, wynoszące z reguły 100 tys. zł lub więcej. Krąg nabywców papierów komercyjnych stanowią głównie banki, przedsiębiorstwa produkcyjne i handlowe, firmy ubezpieczeniowe, fundusze powiernicze, Narodowe Fundusze Inwestycyjne i firmy zagraniczne. Zadłużenie emitentów z tytułu emisji papierów komercyjnych w styczniu br. wyniosło w skali kraju 12,6 mld zł. Według stanu na koniec ubiegłego roku aktywne programy emisji miało 309 podmiotów.

Oprocentowanie papierów komercyjnych, wynikające z dyskonta, jest powiązane ze stopą WIBOR lub ze stopą procentową obowiązującą na rynku międzybankowym. Papiery te są sprzedawane w transzach, których terminy zapadalności wahają się od 7 do 364 dni. Terminy zapadalności poszczególnych transz są ściśle dostosowywane do potrzeb emitenta. Co więcej, możliwe jest odnawianie zapadających transz, tzw. „rolowanie”, co w praktyce umożliwia wykorzystanie tych papierów jako średnio lub długoterminowego źródła finansowania. Z tej możliwości korzysta większość emitentów.

Rodzaje papierów komercyjnych

Rynek papierów komercyjnych powstał oddolnie, w wyniku zapotrzebowania ze strony rynku, dlatego nie ma aktu prawnego, który w sposób całościowy i jednolity regulowałby emisję i obrót papierami komercyjnymi przedsiębiorstw. Emitenci papierów komercyjnych opierają swoje emisje na czterech różnych podstawach prawnych: Kodeksie Cywilnym, prawie wekslowym, ustawie o obligacjach oraz prawie bankowym.

Warunki jakie muszą być spełnione dla dokonania emisji papierów komercyjnych

Emitenci papierów komercyjnych powinni być podmiotami o określonej wiarygodności kredytowej oraz powinni zapewnić odpowiednią wielkość emisji. Powinna ona wynosić co najmniej 5-10 mln zł, ale lepiej, żeby była jeszcze wyższa, np. 20 do 50 mln zł. Im większa wartość programu emisji tym niższe koszty pozyskania środków.

Strona techniczna procesu przygotowania i realizacji emisji

Po znalezieniu potencjalnego emitenta dochodzi do zawarcia wstępnego porozumienia. Na podstawie kryteriów sformułowanych przez agenta emisji, potencjalny emitent dostarcza informacje, w oparciu o które agent sporządza memorandum informacyjne i dokonuje oceny wiarygodności kredytowej emitenta. Zawarte w memorandum informacje umożliwiają również dokonanie takiej oceny potencjalnym inwestorom. Memorandum informacyjne zawiera:

  • warunki programu emisji (emitent, agent emisji, cel emisji, kwota programu emisji, okres zapadalności, forma prawna papieru komercyjnego, ewentualne poręczenia itd.)
  • informacje o emitencie (forma prawna i struktura kapitałowa, zakres działalności emitenta, analiza sprzedaży, analiza szans i zagrożeń w działalności emitenta, strategia i polityka inwestycyjna, perspektywy rozwoju itd.)
  • dane finansowe (bilans, rachunek zysków i strat, rachunek przepływów pieniężnych).

Następnie agent emisji opracowuje warunki programu, po czym następuje zawarcie umowy programowej, regulującej wszystkie istotne zagadnienia związane z procesem emisji. Umowa programowa jest zawierana z reguły na okres 2-3 lat, w którym maksymalny poziom zadłużenia przedsiębiorstwa z tytułu wyemitowanych papierów nie może przekroczyć określonego limitu. Emitent może uzyskać poręczenie dla swojej emisji ze strony trzeciego podmiotu.

Z kolei agent emisji, za dodatkową opłatą, może przyjąć rolę subemitenta emisji, tzn. zobowiązać się do uplasowania na rynku wyemitowanych przez emitenta transz. Nie oznacza to jednak, że agent przyjmuje odpowiedzialność finansową za zobowiązania emitenta. Następnie agent oferuje papiery grupie wyselekcjonowanych przez siebie inwestorów. Oferta ma charakter niepubliczny. Kolejnym etapem jest uplasowanie emisji na rynku. Cały ten proces trwa około dwóch tygodni. Kolejne transze są uruchamiane po powiadomieniu agenta o zamiarze wyemitowania następnej transzy, ustaleniu warunków emisji i uplasowaniu jej na rynku przez bank. Pozyskanie środków w ramach już uruchomionego programu, w postaci kolejnej transzy, jest możliwe w ciągu około 2 dni.

Koszty związane z przygotowaniem i przeprowadzeniem programu emisji

Emitent ponosi koszty przygotowania programu emisji oraz koszty proporcjonalne do wysokości zaciągniętych zobowiązań. Oprócz dyskonta jest to prowizja banku za przygotowanie programu emisji (płatna jednorazowo za cały okres trwania programu) oraz prowizja banku za plasowanie emisji.

Korzyści wynikające z emisji papierów komercyjnych:

  • koszty pozyskania kapitału są niższe niż w przypadku kredytu bankowego (zob. Tabela 1)
  • możliwe jest szybkie pozyskanie środków, zwłaszcza w przypadku uruchamiania kolejnych transz
  • możliwe jest pozyskiwanie dowolnie dużych kwot, bez konieczności uwzględniania ograniczeń wynikających z limitów nałożonych na banki przez przepisy o koncentracji kredytów
  • nie potrzeba przedstawiać zabezpieczenia
  • wielkości emisji i terminy zapadalności poszczególnych transz są dostosowane do bieżących potrzeb emitenta
  • emisja papierów komercyjnych umożliwia zaistnienie emitenta na rynku finansowym, co zwiększa jego wiarygodność i ułatwia ewentualne późniejsze wprowadzenie akcji na giełdę.

Wady:

  • w przypadku podmiotów nie notowanych na giełdzie występuje konieczność ujawnienia danych finansowych szerszemu gronu inwestorów
  • emisja papierów komercyjnych to możliwość dostępna jedynie dla dużych przedsiębiorstw, małe firmy są skazane na inne źródła finansowania, przede wszystkim na kredyt bankowy

Korzyści dla inwestorów:

  • stopa zwrotu wyższa niż w przypadku inwestycji w bony skarbowe lub depozyty bankowe

Wady:

  • wysoki poziom ryzyka
  • słaba płynność rynku wtórnego i wysoki koszt utrzymania płynności

Tabela 1. Papiery komercyjne w relacji do innych instrumentów rynku pieniężnego według stanu na 19 kwietnia 2002 r.

Instrument finansowy Oprocentowanie
Bony skarbowe, 28 dni do wykupu, rynek wtórny, średnio 9,68
Papiery komercyjne, 25-31 dni do wykupu, rynek wtórny, kurs kupna
Min.-max. 10,10-12,60
Średnio 10,92
Kredyty na cele gospodarcze – podstawowe oprocentowanie średnio w 20 największych bankach 14,73
Lokaty terminowe 1-miesięczne średnio w 20 bankach 6,65

Źródło: Opracowanie własne na podstawie komunikatów prasowych opublikowanych w dzienniku „Rzeczpospolita” z dnia 22-23 kwietnia 2002 r.

Marek Nowak

Skąd się bierze pieniądz – kredyt i leasing jako alternatywne metody finansowania

5/5 - (2 votes)

Do pozytywnych zmian, jakie zaszły w naszej rzeczywistości finansowej, należy niewątpliwie ustabilizowanie rynku leasingowego. Kwestia leasingu została jednak uregulowana dopiero w październiku 2000 roku, kiedy to w Kodeksie Cywilnym znalazł się zapis o leasingu, a w ślad za tym uregulowano przepisy podatkowe. Stało się to po dziewięciu latach funkcjonowania umów leasingowych w Polsce.

W ciągu minionej dekady, w wyniku przejęcia większości polskich banków przez kapitał prywatny, w sektorze finansowym zaszły duże zmiany. Banki przekształciły się z instytucji państwowych służących do wspierania czy też dofinansowania potrzeb danego rządu w typowe przedsiębiorstwa, które mają na celu wypracowywanie jak największego zysku dla ich właścicieli. Aktualnym tego przykładem jest sprawa Stoczni Szczecińskiej, gdzie banki, pomimo nacisków ze strony rządu, wytrwały na swoim stanowisku, kierując się chłodną kalkulacją ekonomiczną. Ma to swoje przełożenie również na nas, tj. klientów instytucji finansowych. Obecnie lokaty w obligacje państwowe okazują się dla banków często bardziej opłacalne niż udzielanie kredytów firmom. Powodów tego stanu rzeczy jest kilka – nie tylko wysokie oprocentowanie, ale również inne czynniki ekonomiczne, takie jak ryzyko braku wypłacalności przez kredytobiorcę czy brak stabilności gospodarczej na rynku, co w przypadku obligacji państwowych nie występuje. W związku z tym wszelkie wymogi formalne w stosunku do kredytobiorców stały się ostrzejsze. Odczuwają to zwłaszcza firmy, które należą do branż o szczególnym ryzyku upadłości oraz te, którym pogorszył się ostatnio wynik finansowy.

W tej sytuacji, coraz więcej przedsiębiorców zwraca się ku alternatywnym metodom finansowania, takim jak leasing i kredyt. Leasing stał się popularnym narzędziem, które pozwala firmom na pozyskanie środków na rozwój, bez konieczności angażowania dużych nakładów własnych. Działa to na zasadzie wynajmu przedmiotów (takich jak maszyny, samochody czy nieruchomości) na określony czas, z możliwością wykupu na koniec okresu leasingowego. Leasing jest szczególnie atrakcyjny dla firm, które nie dysponują wystarczającymi środkami na zakup nowego sprzętu, a jednocześnie potrzebują go do prowadzenia swojej działalności. Co istotne, leasing daje także możliwość odliczania kosztów leasingu od podatku dochodowego, co stanowi dodatkową zachętę dla przedsiębiorców.

Z kolei kredyt bankowy, choć nadal powszechnie stosowany, stał się mniej dostępny, szczególnie dla firm o niestabilnej sytuacji finansowej. Wymogi dotyczące zdolności kredytowej stały się bardziej restrykcyjne, a proces ubiegania się o kredyt wymaga przedstawienia szczegółowych dokumentów finansowych, prognoz oraz planów biznesowych. Pomimo tego, kredyt wciąż pozostaje atrakcyjną metodą finansowania, szczególnie dla firm, które potrzebują dużych kwot na inwestycje długoterminowe. Kredyt daje przedsiębiorcy pełną kontrolę nad nabytym majątkiem, a w przypadku kredytów inwestycyjnych, często oferowane są korzystniejsze warunki spłaty w porównaniu do innych źródeł finansowania.

Zarówno leasing, jak i kredyt mają swoje wady i zalety, jednak w obliczu rosnącej konkurencji oraz zaostrzonych warunków kredytowych, przedsiębiorcy coraz częściej poszukują rozwiązań, które będą dostosowane do ich indywidualnych potrzeb i możliwości. Leasing stanowi świetną alternatywę dla firm, które nie chcą lub nie mogą ponosić pełnych kosztów zakupu, natomiast kredyt bankowy wciąż pozostaje nieocenionym źródłem finansowania dużych inwestycji. Wybór odpowiedniej metody zależy od wielu czynników, w tym od rodzaju działalności, jej rozwoju, a także od aktualnej sytuacji finansowej firmy.

Gotówka z leasingu

Jednym ze sposobów, aby uzyskać w takich przypadkach środki finansowe, jest tzw. leasing zwrotny. Jego specyfika polega na możliwości odsprzedaży posiadanego przez nas środka trwałego firmie leasingowej. Istotą jest to, że otrzymujemy od firmy leasingowej pieniądze za nasz przedmiot (maszynę, samochód, linię produkcyjną itp.), a następnie na podstawie odrębnej umowy leasingujemy go od niej, spłacając jego wartość w formie czynszów leasingowych. Głównym czynnikiem decydującym o wyborze tej formy leasingu jest zwykle potrzeba błyskawicznego uzyskania środków finansowych oraz często łagodniejsza niż w przypadku kredytu ocena zdolności do spłaty zaciągniętego zobowiązania.

Wadą tego leasingu jest to, że wartość sprzedawanego do firmy leasingowej przedmiotu pomniejszona o pierwszą wpłatę (w przypadku leasingu operacyjnego) stanowić będzie dla nas jednorazowy przychód i należy wziąć pod uwagę, że fiskus może nam zabrać tak potrzebne w danym momencie środki finansowe. Opłacalność operacji będzie zależała od tego, w jakim progu podatkowym znajduje się firma oraz jaką stawkę amortyzacji stosowała na sprzedawany przedmiot. Jeśli wybrała przyspieszoną, będzie trzeba podzielić się z fiskusem tym, co do tej pory zostało zaoszczędzone.

Niestety w praktyce dla małych i średnich firm nie istnieje w naszym kraju leasing nieruchomości, chociaż teoretycznie w swojej ofercie ma go każda firma leasingowa. Powodem takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim nieuregulowany rynek obrotu nieruchomościami w Polsce oraz fakt, że większość firm finansowych, w tym również firmy leasingowe, jest w posiadaniu kapitału zagranicznego. Taki stan rzeczy powoduje, że aby firma leasingowa mogła nabyć nieruchomość, musi uzyskać odpowiednie zezwolenia w ministerstwie. Konieczne stają się długotrwałe, ciągnące się minimum 3 miesiące procedury (ich długość zależy od operatywności prawników w firmie leasingowej oraz stanu prawnego nieruchomości) i skomplikowane procedury. Odbija się to rykoszetem na klientach i powoduje, że firmy leasingowe stawiają duże wymagania co do wartości nieruchomości (niektóre rozpoczynają negocjacje tylko przy wartości przedmiotu leasingu powyżej 100 mln zł).

Pojawiają się także wymagania co do lokalizacji (najlepiej duże miasta: Warszawa, Kraków, itp.) oraz rodzaju – sytuacja wygląda najlepiej, jeśli jest to biurowiec lub hala pod sklep o dużej powierzchni. Leasing nieruchomości jest doskonałym rozwiązaniem w połączeniu z leasingiem zwrotnym. Uzyskane od firmy leasingowej duże środki finansowe pozwalają na inwestycje w inne, bardziej ryzykowne przedsięwzięcia. W przypadku biurowca jest to najbardziej widoczne. Możemy np. czynsze leasingowe pokrywać z bieżących wpływów z tytułu najmu, a uwolniony kapitał powtórnie zainwestować.

Leasing nieruchomości w połączeniu z leasingiem zwrotnym daje firmom dużą elastyczność finansową, ponieważ umożliwia inwestowanie w rozwój, nawet w przypadku ograniczonych środków własnych. Dodatkowo, leasing nieruchomości pozwala na utrzymanie kontroli nad wynajmowaną nieruchomością, przy jednoczesnym pozyskaniu środków na inne inwestycje. Jednakże, ta forma finansowania wiąże się z dodatkowymi obowiązkami i ryzykami, takimi jak wzrost stawek czynszów leasingowych, zmiany na rynku nieruchomości czy wahania wartości rynkowej nieruchomości. Ponadto, korzystanie z leasingu nieruchomości wymaga od przedsiębiorców odpowiedzialności za długoterminowe zobowiązania, które mogą sięgać nawet kilkunastu lat.

Leasing zwrotny i leasing nieruchomości są interesującymi metodami finansowania, które mogą przynieść korzyści w odpowiednich warunkach. Należy jednak starannie przeanalizować warunki umowy, ryzyko oraz możliwości inwestycyjne, aby wybrać najkorzystniejszą opcję w kontekście potrzeb i celów firmy.

Lepiej późno niż wcale

Do pozytywnych zmian, które miały miejsce w polskiej rzeczywistości finansowej, należy niewątpliwie ustabilizowanie rynku leasingowego. Dzięki skodyfikowaniu zasad zawierania umów leasingowych oraz jasnemu sprecyzowaniu przepisów podatkowych dotyczących leasingu, polski rynek otworzył się na międzynarodowe firmy leasingowe. W większości z nich głównym udziałowcem są banki, dlatego też nie powinno nas dziwić, że sposób obsługi i weryfikacji klienta w firmach leasingowych często przypomina procedury bankowe.

Założenie przez banki własnych firm leasingowych miało także swoje konsekwencje w postaci upadku wielu polskich prywatnych firm leasingowych, które okazały się zbyt słabe kapitałowo, by konkurować z bankowymi spółkami leasingowymi. W wyniku tego wielu klientów straciło zaufanie do leasingu jako formy finansowania. Do tej sytuacji przyczyniły się także częste kontrole Urzędów Skarbowych, które miały na celu zapobieganie nadużyciom związanym z brakiem jednoznacznych przepisów podatkowych. W przeszłości firmy leasingowe wykorzystywały luki w prawie, szybko zaliczając w koszty zakupy inwestycyjne, co wywoływało kontrowersje i poddawane było kontroli skarbowej. Przepisy dotyczące leasingu zostały ostatecznie uregulowane w Polsce dopiero w październiku 2000 roku, kiedy to Kodeks Cywilny został zmieniony, wprowadzając zapisy o leasingu, a wraz z tym zaktualizowane zostały także przepisy podatkowe. Wszystko to miało miejsce po dziewięciu latach funkcjonowania umów leasingowych w Polsce, co stanowiło ważny krok w kierunku uporządkowania tego rynku.

Szybciej, bo prościej

Zaletą wszystkich odmian leasingu, szczególnie cenioną przez klientów, jest duża dostępność w porównaniu z kredytami bankowymi. Procedury związane z leasingiem są uproszczone, co oznacza brak konieczności dostarczania zaświadczeń o dochodach czy wykazywania zysków, co znacząco przyspiesza proces. Ponadto, leasing pozwala na szybsze sfinalizowanie inwestycji. W zależności od wielkości inwestycji oraz rodzaju urządzenia, proces może być zakończony w krótkim czasie – w przypadku zakupu samochodu często już po jednym dniu od podpisania umowy leasingowej klient otrzymuje klucze do pojazdu.

Dodatkowo, leasing oferuje atrakcyjne zniżki cenowe, które są szczególnie kuszące dla klientów. Firmy leasingowe negocjują dla wybranych marek samochodów osobowych i ciężarowych zniżki, które mogą wynosić nawet kilkanaście procent wartości pojazdu. W przypadku maszyn i urządzeń zniżki te mogą być jeszcze większe, chociaż w obliczu recesji i obniżonych marż dostawcy są coraz mniej skłonni do ujawniania takich informacji. Stała współpraca z brokerami ubezpieczeniowymi lub bezpośrednio z firmami ubezpieczeniowymi pozwala firmom leasingowym oferować korzystne pakiety ubezpieczeniowe. Dodatkowym atutem leasingu jest możliwość rozłożenia opłat za ubezpieczenie na raty leasingowe, co ułatwia zarządzanie finansami.

W porównaniu do kredytu bankowego, leasing ma także inne zalety – zazwyczaj nie wiąże się z opłatami za rozpatrzenie wniosku ani za samo przyznanie leasingu, co znacząco zmniejsza koszty transakcyjne. Prowizje są pobierane jedynie przez nieliczne firmy leasingowe, co czyni tę formę finansowania jeszcze bardziej atrakcyjną.

Elastyczność zwrotu

Leasing oferuje dużą elastyczność, pozwalając na dostosowanie harmonogramu spłat rat do indywidualnych potrzeb firmy. Dzięki temu przedsiębiorcy mogą dostosować terminy spłat do sezonowości w działalności. W okresach słabszej sprzedaży możliwe jest ustalenie niższych rat, a w czasie większych dochodów raty mogą zostać zwiększone. Taka elastyczność w harmonogramie pozwala na lepsze zarządzanie płynnością finansową firmy. W przypadku leasingu operacyjnego, taka strategia ma również wpływ na politykę podatkową – płacąc wyższe raty w okresach wysokich dochodów, przedsiębiorca może obniżyć swój dochód podatkowy, co pozwala na efektywne zarządzanie zobowiązaniami.

Dodatkową przewagą leasingu nad kredytem bankowym jest lepsze przygotowanie firm leasingowych do finansowania inwestycji zagranicznych. W przypadku kredytu bankowego pojawia się problem zabezpieczenia kredytu przed dokonaniem płatności za granicą oraz dostarczeniem urządzenia do kraju. Często pojawiają się także trudności w przypadku dużych przedpłat, które są wymagane na kilka miesięcy przed dostawą. Natomiast w przypadku leasingu proces wygląda inaczej – powstaje trójstronna umowa o finansowaniu i dostawie urządzenia, która obejmuje zarówno dostawcę, odbiorcę, jak i firmę leasingową. To firma leasingowa bierze na siebie odpowiedzialność za zapłatę dostawcy, co może ułatwić negocjacje dotyczące zasad płatności. Dzięki temu przedsiębiorcy mogą uniknąć ryzyka związanego z międzynarodową transakcją.

Leasing ma również przewagę w kwestii udziału własnego. W tradycyjnych kredytach bankowych wymagany jest zazwyczaj wysoki udział własny, który wynosi od 20% do 30% wartości inwestycji, niezależnie od kondycji finansowej klienta. W przypadku leasingu, przedsiębiorcy o dobrej sytuacji finansowej mogą liczyć na znacznie niższy udział własny – może on wynosić zaledwie 5%. To sprawia, że leasing jest atrakcyjną opcją, szczególnie dla firm, które nie dysponują dużym kapitałem własnym, ale chcą zainwestować w rozwój lub wymianę sprzętu.

Nowe możliwości

W Polsce nadal stosunkowo rzadko wykorzystywana jest opcja niewykupywania przedmiotu leasingu, choć jest to rozwiązanie coraz częściej doceniane przez przedsiębiorców. Szczególnie w przypadku przedmiotów, które ulegają szybkiemu zużyciu technologicznemu, jak na przykład komputery czy urządzenia elektroniczne, taka opcja może okazać się bardzo korzystna. W takim przypadku po zakończeniu umowy leasingowej przedsiębiorca nie musi martwić się o sprzedaż używanego sprzętu, który może być już przestarzały technologicznie i trudny do odsprzedania.

Dzięki tej opcji przedsiębiorcy mogą unikać problemów związanych z późniejszym zbyciem przedmiotów, które straciły na wartości lub stały się mniej atrakcyjne na rynku wtórnym. Wiele firm dostrzega korzyści związane z brakiem konieczności sprzedaży czy wykupu sprzętu, zwłaszcza jeśli jego wartość spada w wyniku szybkiego rozwoju technologii.

Coraz częściej w Polsce pojawiają się także firmy oferujące leasing flotowy, szczególnie dla pojazdów. W ramach tego leasingu klient otrzymuje zestaw samochodów, a w ratach leasingowych zawierają się wszystkie opłaty związane z eksploatacją, takie jak serwisowanie, wymiana opon czy ubezpieczenie. Po zakończeniu umowy klient nie jest zobowiązany do wykupu pojazdów, co daje mu większą elastyczność. Takie rozwiązanie jest szczególnie atrakcyjne dla firm, które potrzebują samochodów do celów służbowych, ale nie chcą ponosić kosztów związanych z ich późniejszym zbyciem lub utrzymaniem na dłużej.

Czy leasing ma wady?

Wadą leasingu, która może być zauważona przez przedsiębiorców, jest nieznacznie wyższy koszt finansowy w porównaniu do kredytu, jeśli porównujemy tylko same odsetki. Choć leasing może oferować korzyści podatkowe i inne przewagi, to jego całkowity koszt w ujęciu odsetkowym może być nieco wyższy niż kredyt bankowy. Ponadto, różnica w procedurze windykacyjnej stanowi istotną kwestię. W przypadku opóźnienia w spłacie leasingu firma leasingowa, jako właściciel przedmiotu, ma prawo do natychmiastowego podjęcia działań, łącznie z jego odbiorem. W wielu przypadkach firmy leasingowe dysponują wyspecjalizowanymi grupami windykacyjnymi, które potrafią odebrać przedmiot leasingu błyskawicznie, np. w przypadku samochodów, dosłownie na ulicy. Dla porównania, banki, choć mają również prawo do egzekwowania należności, zwykle stosują bardziej złożoną procedurę, która wymaga dłuższych negocjacji i rozwiązań ugodowych.

Kolejną kwestią jest to, że w przypadku odebrania przedmiotu leasingu przez firmę leasingową tracimy wszystkie dotychczasowe wpłaty. W przypadku kredytu, po zajęciu przedmiotu przez bank, istnieje możliwość znalezienia nabywcy i sprzedaży przedmiotu, aby spłacić zobowiązanie. Wówczas nadwyżka ze sprzedaży może zostać w rękach kredytobiorcy. Dla przedsiębiorców, którzy decydują się na leasing, jest to istotna kwestia do rozważenia przy planowaniu finansów firmy.

Mimo tych wad, warto zauważyć, że leasing staje się coraz bardziej popularnym rozwiązaniem finansowym, zwłaszcza w krajach zachodnioeuropejskich, gdzie około 35% inwestycji jest finansowanych za pomocą leasingu. W Polsce odsetek ten wynosi około 15%, ale rynek leasingowy dynamicznie rośnie. Zmieniające się podejście do elastyczności finansowej, prostoty procedur oraz szybszego dostępu do środków finansowych sprzyjają rozwojowi tego sektora. Równocześnie na rynku kredytów pojawiają się produkty, które oferują większą swobodę w spłacie oraz mniej skomplikowane zasady, co może sprawić, że kredyty również będą bardziej atrakcyjne dla przedsiębiorców szukających wygodniejszych rozwiązań.

Zarządzanie ryzykiem kluczem do stabilizacji pozycji każdej firmy na rynku

5/5 - (4 votes)

I. Zarządzanie ryzykiem

Zarządzanie ryzykiem stało się kluczowym czynnikiem konkurencyjności i rozwoju przedsiębiorstw. Globalizacja rynków, postęp technologiczny – zwłaszcza w obszarze technologii informacyjnych – oraz zacieranie się granic państwowych zwiększyły intensywność konkurencji i uwypukliły znaczenie ryzyka, wynikającego z rosnącej niepewności rynkowej.

Współczesne warunki gospodarcze umożliwiły identyfikację różnych rodzajów ryzyka i ich wzajemnych zależności. Zacieranie granic między rynkami finansowymi a innymi obszarami gospodarki sprawiło, że różnice między typami ryzyka uległy rozmyciu. Opis i klasyfikacja ryzyk stały się trudniejsze, a ich przypisywanie do konkretnych sektorów coraz mniej precyzyjne. Elementy ryzyka charakterystyczne dla jednego sektora, np. kredytowego w bankowości, wpływają także na inne obszary działalności, jak przemysł. Zarządzanie ryzykiem, takim jak kredytowe, rynkowe czy płynności, wymaga od przedsiębiorstw kompetencji i metod porównywalnych do tych stosowanych w instytucjach finansowych.

W ostatnich latach nastąpił dynamiczny rozwój technik finansowych i innowacji służących kontroli ryzyka. Banki oraz inne instytucje finansowe, pod presją regulacji i wymogów kapitałowych, wypracowały zaawansowane modele pomiaru oraz zintegrowane systemy zarządzania ryzykiem. Obecnie takie podejście jest standardem również w przedsiębiorstwach spoza sektora finansowego. Ocena wiarygodności kredytowej, istotna dla każdej firmy pragnącej utrzymać konkurencyjność, opiera się na kryteriach podobnych do tych stosowanych przez agencje ratingowe i regulatorów rynków finansowych. Zintegrowane zarządzanie ryzykiem zyskuje na znaczeniu w kontekście maksymalizacji wartości dla akcjonariuszy (Shareholder Value), wymagając optymalizacji ryzyka w relacji do oczekiwanego zwrotu.

Współczesne zarządzanie ryzykiem skupia się nie na jego eliminacji, ale na świadomym podejmowaniu ryzyka, które jest poddawane ocenie i wycenie. W dobrze zarządzanych firmach ryzyko operacyjne podlega maksymalnemu ograniczeniu, natomiast głównym źródłem zysków jest ryzyko związane z podstawową działalnością firmy (np. kredytowe w banku, biznesowe u producenta). Niemniej, zarządzanie wszystkimi rodzajami ryzyka pozostaje obowiązkiem każdej organizacji.

Zarządzanie ryzykiem nie oznacza jego unikania, lecz efektywne szacowanie i zapewnienie odpowiedniego zwrotu względem jego poziomu. W niektórych przypadkach może się jednak okazać, że działalność obciążona ryzykiem przynosi zbyt niski dochód w stosunku do wielkości kapitału potrzebnego na jego pokrycie.

II. Ryzyko związane z ograniczoną przewidywalnością

Ryzyko jest nieodłącznie związane z ograniczoną przewidywalnością oraz możliwością poniesienia strat. Straty te mogą przybierać formę rzeczywistych ubytków finansowych lub braku realizacji oczekiwanych korzyści. Współczesne podejście do zarządzania ryzykiem opiera się na solidnych podstawach teoretycznych i praktycznych, umożliwiających zarówno pomiar różnych rodzajów ryzyka, jak i ich zintegrowaną kontrolę. Jednym z najczęściej stosowanych narzędzi jest VaR (Value at Risk). Choć zarządzanie ryzykiem niesie ze sobą wiele korzyści, należy uwzględnić jego ograniczenia wynikające z czynników obiektywnych i subiektywnych:

  1. Zależność od danych historycznych
    Zarządzanie ryzykiem opiera się na analizie przeszłych zdarzeń w celu przewidywania przyszłości. Kluczowe jest więc gromadzenie szerokiego zakresu dokładnych danych historycznych oraz ich efektywne przetwarzanie. Niestety, dynamicznie zmieniający się rynek oraz stosunkowo krótka historia gospodarcza w Polsce stanowią znaczące wyzwania. Dodatkowo wiele firm nie dysponuje odpowiednim poziomem organizacji i technologii informatycznych, które umożliwiałyby systematyczne zbieranie i analizę danych. Dlatego konieczne są szybkie działania w tym zakresie.
  2. Ograniczenia organizacyjne i psychologiczne
    Podejście do zarządzania biznesem w kontekście ryzyka zyskuje popularność na świecie, czego przykładem jest działalność Światowego Stowarzyszenia Menedżerów Zarządzania Ryzykiem (GARP). Powstało ono w 1996 roku i zrzesza blisko 10 tys. członków. W Polsce oddział GARP działa dynamicznie, jednak zarządzanie ryzykiem nie zawsze znajduje zrozumienie wśród najwyższej kadry kierowniczej. Przyczyną jest m.in. konieczność ponoszenia inwestycji, reorganizacji działalności oraz ograniczeń wynikających z wdrożenia tej metodologii. Paradoksalnie, odpowiednie zarządzanie ryzykiem może pozwolić na kontrolowane zwiększenie jego poziomu, co z kolei prowadzi do dodatkowych zysków. Jednak świadomość tych korzyści wciąż jest niewystarczająca, a bariery psychologiczne oraz organizacyjne pozostają znaczącymi przeszkodami.

Porównania związane z ryzykiem i płynnością finansową:

  • Ryzyko cenowe: Brak płynności przypomina sytuację osoby stojącej na torach przed nadjeżdżającym pociągiem – widzi zagrożenie, ale nie ma czasu na reakcję.
  • Planowanie awaryjne: Przygotowania finansowe na wypadek nieprzewidzianych okoliczności są jak ćwiczenia przeciwpożarowe – poważne podejście jest niezbędne, by osiągnąć skuteczność.
  • Codzienna płynność: Jest ważniejsza od dochodów, ponieważ brak płynności może prowadzić do zakończenia działalności firmy.
  • Koszt płynności: Płynność ma swoją cenę, lecz jej brak może być znacznie bardziej kosztowny – w skrajnych przypadkach oznacza koniec funkcjonowania firmy.
  • Korzystanie z płynności: Po płynność na rynku warto sięgać, gdy warunki są sprzyjające, a nie w sytuacji przymusu.

III. Zainteresowanie zarządzaniem ryzykiem

Rosnące zainteresowanie zarządzaniem ryzykiem wynika w dużej mierze z głośnych przypadków strat i upadków przedsiębiorstw, szeroko analizowanych w mediach branżowych. Mimo rozwoju teorii i zwiększonej uwagi praktyków, nawet doświadczeni inwestorzy i firmy nadal ponoszą nieoczekiwane i niszczące straty. Przykłady takie jak bank Barings, firma Metallgesellschaft czy fundusz Long-Term Capital Management pokazują, że straty liczone w miliardach dolarów były wynikiem niedostosowania technik zarządzania ryzykiem do rodzaju i skali zagrożeń. W takich przypadkach często zawodzi zarządzanie ryzykiem operacyjnym, zwanym ryzykiem ludzi i maszyn. Dotyczy ono odstępstw od norm i niezawodności procedur oraz procesów.

Ryzyko operacyjne dotyka każdej organizacji, a jego szczególna odmiana wymaga szczególnej uwagi i wiedzy. Jest to ryzyko związane z wykorzystywaniem zaawansowanych, wzajemnie powiązanych systemów informatycznych. Może ono wynikać z niedostosowania oprogramowania do działalności firmy, usterek technicznych, błędów ludzkich, świadomych działań destrukcyjnych, niedostatecznych procedur bezpieczeństwa czy awarii.

Rozwiązaniem dla tych wyzwań jest wdrożenie nowoczesnego audytu wewnętrznego oraz skutecznej kontroli w organizacji. Zarządzanie ryzykiem nie może funkcjonować bez przypisania odpowiedniego znaczenia profesjonalnemu audytowi wewnętrznemu.


Wartościowe spostrzeżenia dotyczące kontroli wewnętrznej:

  • Znaczenie audytu: Sprawny audyt i skuteczna kontrola wewnętrzna budują reputację firmy i zwiększają jej wartość w oczach akcjonariuszy.
  • Koszty kontroli: Oszczędzanie na wydatkach na kontrolę wewnętrzną może prowadzić do nieodwracalnych strat. Firmy dotknięte skutkami słabej kontroli chętnie zainwestowałyby znacznie więcej, by uniknąć negatywnych konsekwencji.
  • Brak wyjątków: Mechanizmy kontroli wewnętrznej muszą obowiązywać każdego w organizacji, bez względu na stanowisko czy relacje osobiste. Zasada „żadnych wyjątków” powinna być fundamentem działania firmy.

Wpływ podatku progresywnego na podatników

5/5 - (1 vote)

Omawiając wpływ podatku progresywnego na podatników należy również zwrócić uwagę na tzw. „teorię malejącej użyteczności krańcowej dochodów” oraz „teorię zdolności płatniczej”, którym to warto się przyjrzeć bliżej.

Zdaniem zwolenników teorii malejącej użyteczności krańcowej wraz ze wzrostem dochodu jego użyteczność maleje bardziej, niż wzrasta jego wysokość w myśl zasady, że „dla człowieka, który ma większy stosunkowo dochód, pieniądz ma mniejsza wartość”[1]. Jej podstawą jest klasyczna koncepcja użyteczności oparta na dwóch założeniach:

  1. użyteczność rośnie wraz ze wzlotem dochodu;
  2. użyteczność krańcowa maleje wraz ze wzrostem dochodu[2].

Jeżeli pierwsze założenie jest dosyć oczywiste, gdyż, przy innych zmiennych takich samych, każdy woli mieć więcej niż mniej, to drugie wymaga bardziej szczegółowego uzasadnienia. Malejąca krańcowa użyteczność oznacza, iż satysfakcja z czerpania dodatkowej jednostki dochodu jest tym mniejsza, im wyższy jest ten dochód. Zatem zabranie części dochodu osobie bogatszej dostarczenie jej osobnie biedniejszej powinno powodować większy wzrost użyteczności u osoby biedniejszej niż stratę u osoby bogatszej[3].

Najczęściej uzasadnia się tę teorię przykładem odnoszącym się do potrzeb najbardziej intensywnych. Podatnik o najniższym dochodzie, przeznacza w całości ten dochód na zaspokojenie podstawowych potrzeb żywnościowych, ubraniowych i mieszkaniowych. Dotkliwiej odczuwa on zwiększenie podatku o jednej punkt procentowy, niż podatnik, który na żywotność wydaje tylko ułamek swojego dochodu, przeznaczając pozostałe jego części na konsumpcję towarów luksusowych i zwiększanie oszczędność. Zwolennicy progresji podatkowej operują przykładem, który, po pierwsze, może być prawdziwy jedynie w odniesieniu do rzeczywiście najuboższych warstw społeczeństwa, które oni sami przecież najpierw opodatkowali, a po drugie, tylko w przypadku zwiększania podatków, a nie ich zmniejszania. Teoria malejącej użyteczności krańcowej może więc równie dobrze działać na odwrót[4].

Skoro dla zamożnych, po przekroczeniu pewnego poziomu dalszy jego wzrost ma mniejsze znaczenie, to dla osób biednych dodatkowy dochód, nawet w mniejszej wysokości bezwzględnej, powinien mieć większe znaczenie i większą wartość relatywna. Jeżeli zatem zmniejszenie podatku o taki sam procent dla ubogich i bogatych oznaczać ma, jak to dramatycznie podkreślają zwolennicy progresji podatkowej, większą wysokość zysku w liczbach bezwzględnych dla bogatych, to przecież dla osób biednych te mniejsze zyski bezwzględne mają większa wartość w stosunku do ich zdolności konsumpcyjnej. Nie wiedzieć czemu ta druga strona „medalu” nie jest w ogóle brana pod uwagę w dyskusjach podatkowych przez zwolenników teorii malejącej użyteczności krańcowej. Pewnie dlatego, że gdy patrzymy od drugiej strony, widzimy rosnąca użyteczność dochodów [5].

Artur Gawiński zwrócił dodatkowo uwagę, że w gruncie rzeczy nie ma potrzeby polemizować ze zwolennikami progresywnego opodatkowania, powołującymi się na teorie malejącej krańcowej. Jego zdaniem „uzasadnienie progresji malejącą krańcową użytecznością jest błędne od strony teorii ekonomii. Malejąca krańcowa użyteczność jest warunkiem za słabym, aby można było wysnuwać o systemie podatkowym. Potrzebne są dalsze założenia, w dużej mierze niemierzalne i nieintuicyjne. Generalnie rzecz biorąc, malejąca krańcowa użyteczność może co najwyżej przemawiać za ogólną zasadą, że bogatszy powinien płacić więcej w wartościach absolutnych. Nie można z niej natomiast wysnuć wniosku, czy na przykład proporcjonalny podatek, za słabo, obciąża bogatsze osoby

Inna koncepcja na rzecz progresji podatkowej jest teoria „zdolności płatniczej obywateli”, która jest łączona z teorią „równej ofiary” autorstwa J.S. Milla. Zgodnie z tą teorią na wysokość zobowiązań podatkowych nie mogą mieć wpływu osobiste korzyści zobowiązań podatkowych podatnika, lecz jego zdolność do ponoszenia finansowego ciężaru utrzymania państwa. W praktyce oznacza to, że radzący, nakładając podatki, mogą kierować się prosta dyrektywą: zedrzeć z obywateli, ile się, byle nie doszło do rewolucji. W związku z tym, podwyższanie o kilka procent stawki podatkowej dla niewielkiego procentu obywateli jest dla państwa bezpieczne, nie grozi bowiem rewolucja. Grozi jednak zastojem ekonomicznym, o czym przekonało się wiele państw w latach 70. Postępu gospodarczego nie tworzą bowiem ani politycy, ani emeryci, ani pracownicy deficytowych branż i zakładów, lecz przedsiębiorcy i menedżerowie. System podatkowy musi więc być tak skonstruowany, aby „chciało im się chcąc”. Nie może tłumić ich kreatywności, zniechęcać do ciężkiej pracy, która nie przynosi efektów proporcjonalnych do wzmożonego wysiłku, ani zmuszać ich do stosowania sztucznych zabiegów w celu zminimalizowania obciążeń podatkowych[6].

Warto również zwrócić uwagę na kształtowanie się postaw wobec płacenia podatków. Według przeprowadzonego badania przez ośrodek badań CBOS w 2016 roku, Polacy niezmiennie od lat w większości opowiadają się za progresywnym opodatkowaniem dochodów. Obecnie 66%, a więc dwie trzecie ankietowanych uważa, że osoby dużo zarabiające powinny płacić wyższy procent podatku od swoich dochodów niż te, które zarabiają mało. Prawie jedna czwarta ankietowanych, a więc 24% jest zdania, że wszyscy, niezależnie od tego, ile zarabiają, powinni płacić jednakowy procent podatku od swoich dochodów. Uwzględniając jednak dłuższą perspektywę można zauważyć, że w ciągu ostatniego dziesięciolecia przybyło zwolenników liniowego opodatkowania dochodów[7].

Na tle tego badania bardzo ciekawie jednak prezentują się wyniki badań przeprowadzonych przez Estymator w kwietniu 2003 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1000 osób. Na pytanie bezpośrednie, jaki system podatkowy jest najwłaściwszy 49,3% respondentów odpowiedziało, że progresywny, a 41,9%, że proporcjonalny[8].

Wykres 3: Jaki podatek od dochodów osobistych jest najwłaściwszy?

Źródło: R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 209

Z kolei na zadanie pytanie o ile powinna być większa kwota podatku przy dwa razy wyższych dochodach, aż 73,3% respondentów odpowiedziało, że dwukrotnie, a tylko 1,4%, że trzykrotnie wyższa. Natomiast 26%, respondentów uznało zaś, że powinna być taka sama.

Wykres 4: Ile razy większa kwota podatku przy dwa razy większych dochodach?

Źródło: R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 209

Natomiast na pytanie o ile powinna być większa kwota podatku przy trzy razy wyższych dochodach, 55,8%, respondentów odpowiedziało, że trzytonie, 14,9%, ze dwukolnie i tylko 1,4%, że czterokrotnie, 17%, respondentów uznało, że powinna to być kwota taka sama.

Wykres 5: Ile razy większa kwota podatku przy trzy razy większych dochodach?

Źródło: R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 210

Przedstawione powyżej wyniki badań pokazują jednak, że pośrednio zdecydowana większość społeczeństwa opowiada się za proporcjonalnością opodatkowania. Wszystko zależy od tego jak skonstruujemy zadawane w badaniu pytane.

Podsumowując rozważania dotyczące progresywnego podatku dochodowego możemy stwierdzić, że do kręgu jego zwolenników można zaliczyć:

  • Zawsze aktualną kasę polityczną;
  • Populistów z każdej stromy sceny politycznej zabieganych o głosy wyborców za pomocą haseł ideologicznych sprzed stulecia;
  • Urzędników, dla których im bardziej skomplikowany jest system podatkowy, tym lepszy, gdyż daje im większe możliwości dowolnej interpretacji przepisów i podejmowania arbitralnych decyzji;
  • Loby wydawnicze żyjące w wydawania wciąż nowych książek o tych samych podatkach;
  • Doradców podatkowych, którzy co chwila przesiadują się z foteli ministerialnych na fotele doradców, a są potrzebni podatnikom nierozumiejącym obowiązujących przepisów;
  • Beneficjantów systemu ulg podatkowych, dla których wykorzystywane tych ulg jest jedyna rajcą bytu[9].

Jak pisał Frank Chodorov: „Podatek dochodowy i spadkowy napuszają własność prywatną i ty różnią się zasadniczo od wszystkich innych podatków. Rząd mówi obywatelowi mniej więcej tak: Twoje zarobki nie należą wyłącznie do Ciebie, mam do nich równe prawo, a nawet moje prawo ma pierwszeństwo przed Twoim; pozwolę ci zatrzymać część zarobków, ponieważ uznaję twoje potrzeby, ale nie twe prawa – do mnie tylko należy decyzja ile ci ich pozostawię”[10]. Nie ma w tym żadnej przesady, wystarczy przyjrzeć się zeznaniu, które składa się pod rygorem prawnym, a zobaczymy, że rząd arbitralnie uznaje wysokość dochodu, który ma na własne potrzeby, na potrzeby zawodowe, na utrzymanie rodziny, na wydatki medyczne itd. Po określeniu gestem szczodrości kwot wolnych od opodatkowania, rząd decyduje, jaki procent reszty wypracowanego dochodu może sobie zawłaszczyć. Kwota zarobków, którą może podatnik się cieszyć, zależy od potrzeb rządu i nie ma się tu nic do powiedzenia[11].

Ocena wpływu podatków na gospodarkę oraz zachowania podatnika nie jest jednoznaczna. Zasadniczo zależy od podejścia i szkoły reprezentowanej przez poszczególnych ekonomistów, polityków, czy socjologów. Progresywny podatek dochodowy jest pozytywnie oceniany jedynie w modelu keynesowskim. Zwolennicy interwencjonizmu akcentują znaczenie szkód do jakich może doprowadzić zmniejszenie dochodów podatkowych. Ograniczenie zakresu i/lub jakości oferowanych dóbr publicznych pogorsza warunki działania przedsiębiorców i pośrednio przyczynia się do spowolnienia rozwoju gospodarki narodowej. Z kolei według zwolenników szkoły liberalnej obniżenie podatków stymuluje wzrost gospodarczy, podbudza wzrost sprzedaży, produkcji, zatrudnienia oraz sprzyja pozytywnie na zachowania podatników[12].

Należy również pamiętać, że poszczególne podatki nawzajem na siebie oddziałują. Dlatego w zapale reformatorskim należy pamiętać o „teorii okrężnej przyczynowości”, której twórcą był Karl Gunnar Myrdal. Zgodnie z jej podstawowymi założeniami łańcuch przyczynowo-skutkowy różnych wydarzeń jest spięty w koło, co upodabnia go do cybernetycznych lub biologicznych modeli sprężeń zwrotnych, które powodują, że jakaś sytuacja lub zdarzenie mogą być zarazem przyczyną samych siebie. Taki układ okrężny nie może być istotnie zmieniony za pomocą punktowych reform jednoczynnikowych, których wprowadzenie może doprowadzić do kumulacji innych elementów negatywnych wpływających zwrotnie na siebie. Szansę na sukces ma tylko strategia polegająca na jedoczesnym lub przynajmniej skoordynowanym odziaływaniu na wszystkie elementy zamknięte w kole przyczyn. Taki charakter koła przyczyn ma system podatkowy, dlatego wszelkie zmiany dotyczące konstrukcji podatków, należy rozpatrywać w świetle całego systemu fiskalnego obowiązującego w danym kraju[13].


[1]  R. Rybarski, Nauka Skarbowości, Wolters Kluwer, Warszawa 2015, s. 165

[2]  R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny. Doktrynalne przesłanki, praktyczne konsekwencje, CAS, Warszawa, 2007, s. 343

[3]  Tamże

[4]  R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny…, dz. cyt., s. 343

[5]  Cyt. za: R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny., dz. cyt., s. 345

[6]  R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 234

[7]  Badanie „Postawy wobec płacenia podatków”, CBOS, Warszawa, 2016

[8]  R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 208

[9]  Tamże

[10] F. Chdorov, O szkodliwości podatku dochodowego, Fijorr Publishing, Warszawa 2005, s. 33

[11] Tamże

[12] E. Małecka-Ziembińska, Efektywność fiskalna podatku dochodowego od osób fizycznych w Polsce, Wydawnictwo Uniwersytetu Ekonomicznego z Poznaniu, Poznań 2012, s. 26

[13] R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 240