Clicktracking: mapy kliknięć

5/5 - (1 vote)

Clicktracking jest stosunkowo młodą metodą wykorzystywaną do śledzenia aktywności użytkowników na stronach WWW, ale także jako narzędzie przy Testach A/B, umożliwiających zweryfikowanie funkcjonalności konkurencyjnych prototypów interfejsu.

Clicktracking wykorzystuje system wizualizacji aktywności na danej stronie internetowej, śledząc kliknięcia użytkowników. Wizulizacja przpomina tą znaną z badań z wykorzystaniem urządzeń do eyetrackingu.

Tak o clicktrackingu wyraża się jeden z jego animatorów, Dan Zambonini:

„Pomysł narodził się w listopadzie 2005 roku podczas prac konsultacyjnych związanych z usability. Pracowaliśmy nad optymalizacją formularza aplikacji ubezpieczeniowej dla jednego z międzynarodowych banków.

Podczas rozmów nad sposobem analizowania zebranych w trakcie testów z użytkownikami materiałów wideo, stało się jasne, że nie zebrano wielu dość istotnych danych, które miały być poddane szczegółowej analizie. Zadaniem testerów było obserwowanie jak zaproszone na testy osoby klikają na stronie z formularzem – nie w odnośniki, ale pola formularza. Przyszło nam wówczas do głowy, że dane te można by zebrać i przedstawić w formie graficznej – dużo bardziej czytelnej i dla nas podczas analiz, jak i dla klienta.” [tłumaczenie zmienione, za: „Magazyn Internet”, 6/2007.]

Generalnie narzędzia do clicktrackingu wykorzystują informacje na temat:

  • rozdzielczość, dla której dana strona została przygotowana,
  • wielkość okna przeglądarki internetowej osoby dowiedzającej stronę,
  • puntkt na ekranie, w którym nastąpiło kliknięcie myszy.
  • bardziej zaawansowane systemy potrafią także śledzić przestawiane w inne miejsca strony elementy, np. przy częstych aktualizacjach obniżający się tekst zawierający aktywne łącza, który spychany przez nowe posty schodzi na dół strony (wówczas dane statystyczne przemieszczają się wraz z nim).

W Sieci już kilka firm walczy o klientów chcących korzystać z generatorów map aktywności. Są to m.in.:

  • Clickdensity,
  • CrazyEgg,
  • a u nas w Polsce – EasyLabs.

Kilka szczegółów nt. działania poszczególnych systemów z testów, które wykonywałem przez ostatnie 2 m-ce.

 

Clickdensity

Jedno z pierwszych tego typu narzędzi na rynku.

Opcje, z których możemy skorzystać kształtują się następująco:

  • Heat Map – mapa najbardziej gorących miejsc na naszej stronie WWW. Wszystkie kliknięcia z danego obszaru prezentowane są jako obrazy termiczne, gdzie miejsca o najwyższym współczynniku kliknięć przybierają czerwony kolor (jak wyżej na obrazku).
  • Click Map – mapa przedstawiająca pojedyncze kliki.
  • Hover Map – informacje nt. czasów kliknięć.
  • Page Stats – dane nt. page view oraz visitors started.

Plusem tego narzędzia jest fakt, że bezpośrednio z niego możemy wyeksportować daną mapę cieplną do pliku .JPG i zapisać ją na pulpicie swojego komputera.

Zasadniczym minusem jest to, że… mapy są źle wykalibrowane! Wszystkie strony, które testowałem, w oglądanych raportach miały przesuniętą warstwę strony zasadniczej względem mapy kliknięć (proszę zobaczyć drugi z rysunków powyżej, że wszystkie kliknięcia przesunięte są w lewo względem strony, która była testowana). Do tej pory nie udało mi się dojść do tego, co jest powodem złej kalibracji map.

Drugi minus, to naliczanie również pustych kliknięć w obszary nieaktywne – np. w tło testowanej strony. W rezultacie kliknięcia takie powodują szybszy wzrost wykorzystania przydziolnych kliknięć, w ramach wykupu danego abonamentu na usługę i sztucznie pobudzają potrzebę wykupienia droższych pakietów.

Koszt:

Ilość klików Ilość stron Cena
do 5 tys. przez 1 mc 1 za darmo
5-10 tys. 1 2,5£ / mc
10-45 tys. 10 10£ / mc
45-250 tys. 25 50£ / mc
250 tys.-1 mln 50 100£ / mc
1-5 mln nieograniczona 200£ / mc

Oficjalna strona: http://clickdensity.com.

Blog z dodatkowymi informacji.

UWAGA: Clickdensity opublikował cały skrypt tworzący heat map do użytku w ramach swojej trony. Można go ściągnąć i zainstalować u siebie na serwerze!

Tekst uzupełniający: info. nt. clickdensity na blogu WebAudit.

CrazyEgg

Mój faworyt… do czasu.

Opcje:

  • Overlay – liczba klików w dany obszar wraz z listą referencyjną skąd osoby przyszły.
  • List – dokładna lista elementów, które zostały kliknięte na stronie wraz z informacjami nt. tego, czy dane łącze było tekstowe, czy też zalinkowane na pliku graficznym, oraz procentowy udział we wszystkich kliknięciach na danej stronie. UWAGA: możliwość wyeksportowania listy do pliku CSV, obsługiwanego chociażby przez program Microsoft Excel.
  • Heatmap – termiczna mapa wszystkich kliknięć.
  • Confetti – bardzo ciekawa mapa, pozwalająca stwierdzić skąd przychodzą do nas użytkownicy i gdzie po wejściu na naszą stronę klikają. Opcje dodatkowe zawierają jeszcze informacje nt. systemu operacyjnego klikających userów, przeglądarki internetowej którą używają, rozdzielczości okna (NIE ekranu!) oraz czasu, który spędzili na stronie.

Podstawowym plusem tego narzędzia jest to, że świetnie nadaje się do stron ze zmieniającym się contentem. Kiedy w ramach aktualizacji strony nowe posty wchodzą na miejsce starych, system przesuwa zmapowane elementy wraz treścią oraz danymi statystycznymi. Przez to system ten nadaje się też do eksperymentów: np. z banerami graficznymi – w miejscu strony X dany baner A jest klikany n-razy, co będzie jeśli przeniosę go na miejsce Y tej strony?

Drugim świetnym ficzerem jest zliczanie kliknięć pustych, ale… tylko na elementach graficznych, które nie zostały podlinkowane – więc kliknięć nieprzypadkowych (jak w przypadku kliknięcia w tło strony), ale intencjonalnych, zamierzonych przez użytkowników!

Minusem – od niedawna, stąd pisałem wyżej, że to mój faworyt „do czasu” – jest nowy ficzer, który nie został przez producenta zoptymalizowany. Chodzi o niedawno dodaną opcję Confetti (ma może 1 m-c), która skutkuje brakiem możliwości oglądania strony docelowej, na której zainstalowano CrazyEgg w przeglądarce MSIE w wersji 7 (nie sprawdzałem na innych wersjach).

Pewnie prędzej czy później problem zostanie rozwiązany, ale przy dzisiejszych statystykach związanyzh z tym, z jakich przeglądarek korzystają użytkownicy, skutecznie obniża sens stosowania tego rozwiązania (po co komu narzędzie do statystyki strony, skoro strona się nie otwiera?).

Koszt:

Ilość klików Ilość stron Cena
do 5 tys. 4 za darmo
5-10 tys. 10 9$ / mc
10-25 tys. 20 19$ / mc
25-100 tys. 50 49$ / mc
100-250 tys. 100 99$ / mc

Oficjalna strona: http://crazyegg.com.

Blog z dodatkowymi informacjami.

Easylabs

Polski system do clicktrackingu.

EasyLabs jest w fazie testowej i zdaje się, że nie wystartował jeszcze jako usługa komercyjna.

Jego autorem jest Maciej Zając, który na Goldeline prowadzi grupę dyskusyjną nt. swojego systemu.

Easylabs jest w zasadzie systemem jednoficzerowym: po prostu pokazuje mapę termiczną i już. Nie ma tu rozbudowanych opcji ani z CrazyEgg, ani z Clickdensity.

Niedawno został wprowadzony system zliczania kliknięć, biorąc pod uwagę czas przebywania użytkownika na stronie. Dzięki temu możemy zobaczyć kliknięcia dokonane już w pierwszych 5 sekundach pobytu na stronie i w innych rozpiętościach czasowych.

Podstawową wadą systemu jest fakt, że nie odnotowuje on liczby kliknięć przypadających na dany element – termiczne mapy pokazują jedynie, które miejsca są bardziej ciepłe, a które mniej, bez informacji ile kliknięć przypada na dany obszar.

Drugą wadą jest to, że – tak samo zresztą jak w przypadku Clikdensity – zlicza kliknięcia puste, w obszary nieklikalne (a więc kliknięcia przypadkowe), jak w tło strony. Gdyby zliczał tylko te, które użytkownik generuje intencjonalnie – jak w CrazyEgg – to aktualna wada stałaby się z miejsca zaletą.

Trzecią w końcu jest system opłat, nie naliczanych od m-ca, ale preferujących abonamenty długoterminowe, oraz sama cena usługi – wygórowana, biorąc pod uwagę ceny systemów zachodnich firm – dużo tańszych i bardziej rozbudowanych.

Koszt:

Czas Cena
1 m-c i 1 tys. odsłon (NIE kliknięć) za darmo
3 m-ce 362,34 zł
6 m-cy 695,40 zł
12 m-cy 1 244,40 zł
24 m-ce 2 020,32 zł

Oficjalna strona: http://easylabs.pl.

***

Generalne uwagi:

  1. Clicktracking jest na prawdę świetnym narzędziem, które umożliwia badanie i analizowanie aktywności użytkowników liczonej kliknięciami na stronie. Otwiera drogę w podejściu jakościowym, a nie ilościowym – nie tylko wiemy ile kliknięć przypada na dany element, ale jak te kliknięcia się rozkładają na poszczególne obszary naszej strony.
  2. Clicktracking jest kapitalnym uzupełnieniem eyetrackingu. Z jednej strony dostajemy mapę najcieplejszych miejsc ze względu na oglądalność danej strony (eyetracking), z drugiej – ze względu na klikalność (clicktracking).
  3. Wszystkie systemy mają problem z analizowaniem części stron dostępnych po zalogowaniu! Stąd nie nadają się do analizy forów dyskusyjnych czy portali społecznościowych (chyba, że ma się zdolnych programistów 🙂 ).
  4. Czasy odpowiedzi poszczególncyh systemów, wpływające na ogólny czas ładowania się testowanej strony (wg analizy przy pomocy Pingdom Tools, w kolejności – od góry: CrazyEgg, EasyLabs, ClickDensity):

***

I na koniec jeszcze jedna informacja.

W ramach pakietu analitycznego Google Analytics można znaleźć część zatytułowaną Site Overlay. Jest to opcja w dużej mierze prezentująca to, co pokazują mapy cieplne wyżej wymienionych systemów – aktywność użytkowników na stronie, mierzoną ilością kliknięć w dany element interfejsu.

Minusem z pewnością jest sposób prezentowania danych – trochę archaiczny. Ale znając działalność Google, zapewne wkrótce zostanie to zmienione.

image_pdf

Projektowanie emocji: fochy

5/5 - (1 vote)

Biorąc pod uwagę, że już inni piszą, pozwalam sobie napisać o jednym z dwu ficzerów, które niebawem wejdą do Grona, a który zaprojektowałem. Chodzi mi natomiast o nowy system wiadomości. I nie będę wcale się tutaj skupiał nad kwestią zwijania i rozwijania historii korespondencji i innych elementach, które dodałem w nowej wersji, ale nad pewnym drobnym niuansem, który sprawia, że mamy do czynienia z pocztą w stylu Web 2.0.

***

W wielu naszych wewnętrznych badaniach wychodziło, że użytkownicy Grono często korzystają z systemu wiadomości. Do tej pory jest to dla mnie dosyć zaskakujący wniosek, biorąc pod uwagę, że przecież Ci użytkownicy posiadają e-maile, ale system wiadomości na prawdę cieszy się sporą popularnością. Projektując nowy system miałem zatem przed sobą spore wyzwanie, tym bardziej, że za cel postawiłem sobie – biorąc pod uwagę, że działa on w ramach portalu społecznościowego – wplecenie weń aspektów socjalnych. Dumając nad tym, co by mogło być interesującą funkcją z punktu widzenia usera wpadłem na pomysł… focha 🙂

Dwie historie leżące u podstaw:

1. Nie należę do osób, które kolekcjonują swoje znajomości. Albo, w dobie Web 2.0, nieznajomych próbują uczynić znajomymi dodając ich do swoich kontaktów. Na cóż, tak to już mi się dostało w genach 🙂

W serwisie GoldenLine zdarzyło mi się otrzymać kilkakrotnie zaproszenia od osób, których w ogóle nie znałem, a których profile – po pobieżnym zapoznaniu się z nimi – wskazywały, że mam do czynienia z typem kolekcjonera. Na zaproszenie należało odpowiedzieć: albo zgadzając się na nie i tym samym stając się kolejną cyfrą w danej statystyce (na co akurat ja się nie zgadzam), albo wyrażając swoją dezaprobatę – lecz w tym przypadku osoba, która odrzuciłaby zaproszenie wcale nie wiedziała jakie są z tego tytułu konsekwencje, czy np. zapraszający nie zostanie o tym powiadomiony, a jeśli tak, to w jakim tonie wówczas te powiadomienie będzie napisane. W związku z tym miałem dylemat. Z dwojga złego, nie chcąc komuś wyrządzić przykrość i nie zgadzając się na zaproszenie, a jednocześnie nie chcąc stać się elementem statystyki, wybierałem postawę bierną. Pozostawiałem list bez odpowiedzi (ale nie lubię także mieć niezałatwione sprawy…).

2. Druga historia związana jest z grupami w Gronie. Tutaj zdecydowana większość kontaktów społecznych związana jest z kontaktami natury koleżeńskiej i przyjacielskiej – zupełnie inaczej, niż na Golden Line, gdzie kontakty w dużej mierze mają naturę biznesową. Dodatkowo, spora część grup to grona lokalnych przyjaciół – ze szkoły, z podwórka, okolicy. Są to osoby, które przebywają ze sobą na co dzień – bawią się, uczą, chodzą na wspólne imprezy, jeżdżą na wypady za miasto. Potem swoje fotki z takich wojaży umieszczają w galerii. Jak to bywa w codziennych kontaktach – raz jest lepiej, raz jest gorzej. Ne jednej imprezie Iwona będzie się świetnie bawiła z Kamilem, na drugiej już jej najlepsza psiapsiółka Olga, która postanowiła, że teraz woli by Kamil był jej bardziej bliski, choć ceną będzie oddalenie się koleżanki Iwony. Rano, gdy szum imprezy wywietrzał, a myśli nieco oprzytomniły, pojawiły się pierwsze rozterki… Wtedy przyszło mi na myśl, by do systemu wiadomości dodać foch, czyli pospolite obrażanie się: W historii znajomości Iwony i Olgi zaczyna się etap przeprosin, tłumaczenia, etc. Ale Iwona nie odpowiada. Olga nie ma jej za złe – rozumie, że – mówiąc językiem Olgi – przegięła.

System fochów, który zaprojektowałem na bazie person, wszedł jako opcja „Zablokuj nadawcę”. Choć docelowo wydaje się mieć taką samą funkcjonalność co „Zgłoś spam”, w rzeczywistości jest zupełnie inny i ma inne społeczne konsekwencje – również te, dla użytkownika: Iwony i Olgi.

Podstawowa różnica między „Zablokuj nadawcę” a „Zgłoś spam” związana jest z tym, że jeśli spam dotyczy treści, to blokowanie dotyczy nadawcy – a więc osoby. Jeśli „Zgłoś spam” niesie ze sobą fakt poinformowania o całej sytuacji administratora, o tyle strzelenie focha odbywa się tylko między dwiema osobami. O ile skasowanie konta spamera leży w geście osoby trzeciej, jakiegoś anonimowego admina, o tyle przychodząca informacja zwrotna nt. tego, że zostałem dodany do listy osób zablokowanych przez mojego (dotychczasowego?) znajomego, daje mi sporo do myślenia: co zrobiłem nie tak?, co się z nim dzieje?, co dzieje się z naszą przyjaźnią?

W końcu: o ile w przypadku zgłoszenia spamu nie jesteśmy już w stanie otrzymywać listów od nadawcy i nie mamy nad tym żadnej kontroli (po prostu administrator po odpowiedniej liczbie zgłoszeń blokuje konto i basta), o tyle w przypadku zablokowania czyjejś korespondencji możemy ową blokadę zdjąć… po kolejnej, tym razem udanej, wspólnej imprezie. Kamil okazał się być nie wart ani Iwony, ani Olgi: siedzi rozpromieniony przy barze z największą konkurentką naszych dziewczyn, Agnieszką. Następnego dnia po imprezie dziewczyny będą sobie miały dużo do powiedzenia. Był foch, nie ma focha. Od taka codzienność. 🙂

image_pdf

Użytkowniku: mam Cię!

Oceń tę pracę

Użytkownik bloga przyłapany na gorąco 🙂

O użytkownikach danej strony WWW wiemy coraz więcej, ale tego jeszcze nie było: możliwość nagrania naturalnego zachowania użytkownika w tle (taki Big Brother) i zarazem zdalnie (tj. na prawdziwym użytkowniku, naturalnie przeglądającym stronę).

A oto rezultat jednego z testów nowego narzędzia:

  • data: 20 czerwca, godz. 19:03
  • użytkownik przyszedł z google (w wersji PL), w ramach wyszukiwania na słowo kluczowe „crazyegg”
  • strona postu ładowała się: 2,68 s
  • czas spędzony na stronie postu (liczony od załadowania): 1:54 m
  • zachowanie użytkownika (przewijanie strony, wodzenie kursorem, kliknięcia) – widać na filmie poniżej.

Niesamowite narzędzie!

PS z 23 VI 2008: A zupełnie inne narzędzie, po tym jak napisałem w komentarzach, że zaglądanie do kodu bloga nic nie da, bo odczepiłem system przed napisaniem notki, pokazało, że zwiększył się ruch w obrębie WebArchiwe. 🙂

image_pdf

Screencast: sposób na samouczki

Oceń tę pracę

Firma TechSmith znana z narzędzi do grabienia grafiki oraz video, tym razem wydała oprogramowanie grabiące i w lot konwertujące video do formatu flash. Jing Project (za darmo!). Świetna rzecz do nagrywania i publikowania na stronach WWW samouczków i prezentacji video (tzw. screencastów)!

PS: A miałem o nowym PROFEOsjonalnym serwisie społecznościowym napisać (a raczej o funkcjonalnościach i funkcjonalności – medal temu, kto przeczyta na spokojnie wszystkie napisy z klipu flash zaprezentowanego na wejściu!), acz zmagania z bagażnikiem samochodowym do rowerów skutecznie pokrzyżowały plany… (Przy okazji, co to za „dobrze poinformowane źródło” ma AntyWeb? Wystarczy poczytać IDG.)

Jutro Kraków i… Zakopane.

Screencast, czyli nagrywanie ekranu, to doskonały sposób na tworzenie samouczków, instrukcji, czy prezentacji, które mają na celu przekazanie wiedzy w formie wizualnej. Jest to technika, która pozwala na uchwycenie wszystkiego, co dzieje się na ekranie komputera, wraz z dodanymi komentarzami głosowymi. Tego rodzaju materiały są bardzo pomocne zarówno w edukacji, jak i w instruktażach dla użytkowników, którzy potrzebują praktycznego wprowadzenia do obsługi oprogramowania lub realizacji określonych zadań.

Screencast jest często wykorzystywany w nauce, aby umożliwić uczniom lub uczestnikom kursów samodzielne przyswajanie nowych umiejętności. Tworzenie takich samouczków jest proste – wystarczy użyć odpowiedniego oprogramowania do nagrywania ekranu, które pozwala na rejestrowanie ruchów myszy, klikania w różne przyciski, przewijania stron, a także na dodawanie narracji głosowej. Dzięki temu odbiorcy mogą zobaczyć każdy krok procesu oraz dokładnie usłyszeć wyjaśnienia dotyczące wykonania poszczególnych czynności.

Screencasty są szczególnie efektywne w nauce obsługi oprogramowania, platform internetowych, czy aplikacji. Dzięki nim użytkownicy mogą bez trudu naśladować pokazywane czynności na własnym komputerze, śledząc je krok po kroku. W porównaniu do tradycyjnych instrukcji tekstowych, nagrania ekranu umożliwiają pełniejsze zrozumienie procesu, ponieważ wprowadzają elementy wizualne, co jest istotne dla osób uczących się w sposób wizualny. Dodatkowo, takie nagrania można łatwo zatrzymywać i przewijać, co pozwala na dokładne przyswajanie materiału.

Wykorzystanie screencastów w samouczkach daje także możliwość przekazywania bardziej złożonych informacji w łatwy do przyswojenia sposób. W przypadku bardziej skomplikowanych procesów, takich jak instalacja oprogramowania, konfiguracja urządzeń, czy rozwiązywanie problemów technicznych, nagranie ekranu z opisem pozwala na uchwycenie wszystkich detali, które mogą być pominięte w pisemnym opisie. Dodatkowo, można w nich zamieścić wizualne wskazówki, takie jak strzałki, powiększenia, czy podświetlenie elementów na ekranie, co dodatkowo ułatwia odbiorcy zrozumienie instrukcji.

Dzięki możliwościom edytowania nagrań, screencasty mogą być także dynamiczne i atrakcyjne, co sprzyja utrzymaniu uwagi odbiorcy. Można dodawać teksty, animacje czy efekty dźwiękowe, które podkreślają istotne elementy w danym samouczku. Tego rodzaju materiały są idealne do publikowania w internecie, gdzie mogą być udostępniane w serwisach takich jak YouTube, Vimeo czy platformach edukacyjnych, dzięki czemu dostęp do nich mają osoby na całym świecie.

Screencasty to także narzędzie, które pozwala na tworzenie dokumentacji i instrukcji, które można wykorzystywać w różnych środowiskach zawodowych. Firmy mogą używać tej formy do tworzenia szkoleń dla pracowników, pokazując im, jak korzystać z wewnętrznych aplikacji, oprogramowania czy procedur. To bardzo efektywny sposób na redukcję czasu potrzebnego do szkolenia nowych osób oraz zapewnienie im materiałów, do których mogą wracać w razie potrzeby.

Screencasty to niezwykle skuteczna forma prezentacji treści edukacyjnych i instruktażowych, która łączy wizualną prezentację z narracją głosową. Umożliwiają one skuteczne przekazywanie informacji, są łatwe do wykonania i udostępnienia, a także oferują dużą elastyczność w tworzeniu materiałów edukacyjnych.

image_pdf

Logowanie: „Zapamiętaj mnie”

Oceń tę pracę

Przed wyjazdem na urlop miałem zamiar napisać kilka słów nt. problemów funkcjonalnych Profeo.pl, ale się nie wyrobiłem… Wspomniałem jedynie o animacji flash na pierwszej stronie (czy raczej problemami z jej czytelnością) – a swoją drogą czy ktoś również dostrzega „dziwne” podobieństwo z prezentacją z biznes.net? – a dzisiaj krótko nt. panelu logowania i funkcji „Zapamiętaj mnie”, której próżno szukać na Profeo.

Z badań clicktrackingowych, które prowadziłem na stronach wykorzystujących system logowania się wynika, że coraz większą popularnością wśród userów cieszy się funkcja „Zapamiętaj mnie”, dzięki której użytkownicy 1) nie muszą zaśmiecać swojej pamięci loginem i hasłem do danej strony WWW oraz 2) funckja remember przyspiesza proces samego logowania się.

Dane, które otrzymałem badając system forów internetowych oraz stron społecznościowych są optymistyczne; „Remember me” lubią zwłaszcza użytkownicy słabo obyci z komputerami – a więc początkujący, w tym osoby starsze – tych userów coraz więcej w Internecie, więc i wykorzystywanie opcji będzie raczej rosło.

Analiza blisko 20 tys. logowań wskazuje, że w tym czasie co 33-cia osoba skorzystała z funkcji „Zapamiętaj” (czyli na dzień dobry, przy liczbie 1,5 mln użytkowników mamy grupę ponad 45 tys. korzystających z funkcji, z tendencją zwyżkową). Należy jednak wziąć pod uwagę, iż dane te są niedoszacowane – część logowań do systemu z pewnością wykorzystywała już zapamiętane dane.

Czy to dużo, czy mało? Dla przykładu: z wyszukiwarek ulokowanych również na stronie głównej w tym samym czasie skorzystało mniej więcej tyle samo osób.

Nie można rzecz jasna wyciągnąć z tego zbyt pochopnych wniosków: funkcja Remember… nie nadaje się do wszystkich rodzajów logowania do systemu i jej zastosowanie jest ściśle zależne od przeznaczenia docelowej strony WWW. „Remember” nie nadaje się – co oczywiste – w przypadku logowania do banku. Użytkownicy również powinni być na tyle świadomi jej konsekwencji, by nie wykorzystywać jej w przypadku, gdy komputer, z którego korzystają jest współdzielony z innymi użytkownikami. Za to w ogóle nie powinno przeszkadzać wykorzystanie jej kiedy logujemy się do systemów: poczty, blogów, forów, portali społecznościowych, systemów aukcji internetowych, itp. Zwłaszcza, gdy system, który budujemy dedykowany jest większej ilości użytkowników, z raczej mniejszym doświadczeniem internetowym.

A poniżej kilka [wybranych] paneli logowania się do znanych usług/serwisów internetowych.

Biznes.net

Goldenline

Google

Grono.net

MojaGeneracja

MySpace

phpBB

WordPress

Są rzecz jasna też przykłady paneli logowania, które nie zawierają możliwości zapamiętania danych, chociażby: Allegro, blogi Onet, blogi WP, blox gazety.pl (totalna katastrofa, nawet brakuje opcji przypominania hasła), ebay, epuls, FaceBook, Forum gazeta.pl, Last.fm, LinkedIn, MakeIt, YouTube, Znajomi Interii.

Wtedy już użytkownikom pozostaje tylko liczyć na „pamięć” przeglądarki internetowej, z której korzystają. Bądź na system „Przypomnij hasło listem e-mail”. No tak, tylko na który adres e-poczty zakładałem konto?

image_pdf