Papiery komercyjne

5/5 - (2 votes)

W czasie kryzysu przedsiębiorstwa starają się ograniczać wydatki. Większe firmy mogą zmniejszyć koszty finansowania emitując papiery komercyjne zamiast zaciągać kredyty bankowe.

Co to są papiery komercyjne?

Papiery komercyjne to krótkoterminowe papiery dłużne, emitowane głównie przez przedsiębiorstwa, ale także banki i samorządy w ramach umowy programowej, zawieranej z agentem emisji, którym z reguły jest bank. Papiery te bywają również określane jako KPD (krótkoterminowe papiery dłużne) lub KWIT-y. Celem emisji jest dostarczenie ich emitentom taniego finansowania krótkoterminowego. Emisje papierów komercyjnych są organizowane i przeprowadzane w imieniu i na rzecz emitenta przez agenta emisji. Są one kierowane do nabywców instytucjonalnych, stąd wysokie nominały tych papierów, wynoszące z reguły 100 tys. zł lub więcej. Krąg nabywców papierów komercyjnych stanowią głównie banki, przedsiębiorstwa produkcyjne i handlowe, firmy ubezpieczeniowe, fundusze powiernicze, Narodowe Fundusze Inwestycyjne i firmy zagraniczne. Zadłużenie emitentów z tytułu emisji papierów komercyjnych w styczniu br. wyniosło w skali kraju 12,6 mld zł. Według stanu na koniec ubiegłego roku aktywne programy emisji miało 309 podmiotów.

Oprocentowanie papierów komercyjnych, wynikające z dyskonta, jest powiązane ze stopą WIBOR lub ze stopą procentową obowiązującą na rynku międzybankowym. Papiery te są sprzedawane w transzach, których terminy zapadalności wahają się od 7 do 364 dni. Terminy zapadalności poszczególnych transz są ściśle dostosowywane do potrzeb emitenta. Co więcej, możliwe jest odnawianie zapadających transz, tzw. „rolowanie”, co w praktyce umożliwia wykorzystanie tych papierów jako średnio lub długoterminowego źródła finansowania. Z tej możliwości korzysta większość emitentów.

Rodzaje papierów komercyjnych

Rynek papierów komercyjnych powstał oddolnie, w wyniku zapotrzebowania ze strony rynku, dlatego nie ma aktu prawnego, który w sposób całościowy i jednolity regulowałby emisję i obrót papierami komercyjnymi przedsiębiorstw. Emitenci papierów komercyjnych opierają swoje emisje na czterech różnych podstawach prawnych: Kodeksie Cywilnym, prawie wekslowym, ustawie o obligacjach oraz prawie bankowym.

Warunki jakie muszą być spełnione dla dokonania emisji papierów komercyjnych

Emitenci papierów komercyjnych powinni być podmiotami o określonej wiarygodności kredytowej oraz powinni zapewnić odpowiednią wielkość emisji. Powinna ona wynosić co najmniej 5-10 mln zł, ale lepiej, żeby była jeszcze wyższa, np. 20 do 50 mln zł. Im większa wartość programu emisji tym niższe koszty pozyskania środków.

Strona techniczna procesu przygotowania i realizacji emisji

Po znalezieniu potencjalnego emitenta dochodzi do zawarcia wstępnego porozumienia. Na podstawie kryteriów sformułowanych przez agenta emisji, potencjalny emitent dostarcza informacje, w oparciu o które agent sporządza memorandum informacyjne i dokonuje oceny wiarygodności kredytowej emitenta. Zawarte w memorandum informacje umożliwiają również dokonanie takiej oceny potencjalnym inwestorom. Memorandum informacyjne zawiera:

  • warunki programu emisji (emitent, agent emisji, cel emisji, kwota programu emisji, okres zapadalności, forma prawna papieru komercyjnego, ewentualne poręczenia itd.)
  • informacje o emitencie (forma prawna i struktura kapitałowa, zakres działalności emitenta, analiza sprzedaży, analiza szans i zagrożeń w działalności emitenta, strategia i polityka inwestycyjna, perspektywy rozwoju itd.)
  • dane finansowe (bilans, rachunek zysków i strat, rachunek przepływów pieniężnych).

Następnie agent emisji opracowuje warunki programu, po czym następuje zawarcie umowy programowej, regulującej wszystkie istotne zagadnienia związane z procesem emisji. Umowa programowa jest zawierana z reguły na okres 2-3 lat, w którym maksymalny poziom zadłużenia przedsiębiorstwa z tytułu wyemitowanych papierów nie może przekroczyć określonego limitu. Emitent może uzyskać poręczenie dla swojej emisji ze strony trzeciego podmiotu.

Z kolei agent emisji, za dodatkową opłatą, może przyjąć rolę subemitenta emisji, tzn. zobowiązać się do uplasowania na rynku wyemitowanych przez emitenta transz. Nie oznacza to jednak, że agent przyjmuje odpowiedzialność finansową za zobowiązania emitenta. Następnie agent oferuje papiery grupie wyselekcjonowanych przez siebie inwestorów. Oferta ma charakter niepubliczny. Kolejnym etapem jest uplasowanie emisji na rynku. Cały ten proces trwa około dwóch tygodni. Kolejne transze są uruchamiane po powiadomieniu agenta o zamiarze wyemitowania następnej transzy, ustaleniu warunków emisji i uplasowaniu jej na rynku przez bank. Pozyskanie środków w ramach już uruchomionego programu, w postaci kolejnej transzy, jest możliwe w ciągu około 2 dni.

Koszty związane z przygotowaniem i przeprowadzeniem programu emisji

Emitent ponosi koszty przygotowania programu emisji oraz koszty proporcjonalne do wysokości zaciągniętych zobowiązań. Oprócz dyskonta jest to prowizja banku za przygotowanie programu emisji (płatna jednorazowo za cały okres trwania programu) oraz prowizja banku za plasowanie emisji.

Korzyści wynikające z emisji papierów komercyjnych:

  • koszty pozyskania kapitału są niższe niż w przypadku kredytu bankowego (zob. Tabela 1)
  • możliwe jest szybkie pozyskanie środków, zwłaszcza w przypadku uruchamiania kolejnych transz
  • możliwe jest pozyskiwanie dowolnie dużych kwot, bez konieczności uwzględniania ograniczeń wynikających z limitów nałożonych na banki przez przepisy o koncentracji kredytów
  • nie potrzeba przedstawiać zabezpieczenia
  • wielkości emisji i terminy zapadalności poszczególnych transz są dostosowane do bieżących potrzeb emitenta
  • emisja papierów komercyjnych umożliwia zaistnienie emitenta na rynku finansowym, co zwiększa jego wiarygodność i ułatwia ewentualne późniejsze wprowadzenie akcji na giełdę.

Wady:

  • w przypadku podmiotów nie notowanych na giełdzie występuje konieczność ujawnienia danych finansowych szerszemu gronu inwestorów
  • emisja papierów komercyjnych to możliwość dostępna jedynie dla dużych przedsiębiorstw, małe firmy są skazane na inne źródła finansowania, przede wszystkim na kredyt bankowy

Korzyści dla inwestorów:

  • stopa zwrotu wyższa niż w przypadku inwestycji w bony skarbowe lub depozyty bankowe

Wady:

  • wysoki poziom ryzyka
  • słaba płynność rynku wtórnego i wysoki koszt utrzymania płynności

Tabela 1. Papiery komercyjne w relacji do innych instrumentów rynku pieniężnego według stanu na 19 kwietnia 2002 r.

Instrument finansowy Oprocentowanie
Bony skarbowe, 28 dni do wykupu, rynek wtórny, średnio 9,68
Papiery komercyjne, 25-31 dni do wykupu, rynek wtórny, kurs kupna
Min.-max. 10,10-12,60
Średnio 10,92
Kredyty na cele gospodarcze – podstawowe oprocentowanie średnio w 20 największych bankach 14,73
Lokaty terminowe 1-miesięczne średnio w 20 bankach 6,65

Źródło: Opracowanie własne na podstawie komunikatów prasowych opublikowanych w dzienniku „Rzeczpospolita” z dnia 22-23 kwietnia 2002 r.

Marek Nowak

image_pdf

Skąd się bierze pieniądz – kredyt i leasing jako alternatywne metody finansowania

5/5 - (2 votes)

Do pozytywnych zmian, jakie zaszły w naszej rzeczywistości finansowej, należy niewątpliwie ustabilizowanie rynku leasingowego. Kwestia leasingu została jednak uregulowana dopiero w październiku 2000 roku, kiedy to w Kodeksie Cywilnym znalazł się zapis o leasingu, a w ślad za tym uregulowano przepisy podatkowe. Stało się to po dziewięciu latach funkcjonowania umów leasingowych w Polsce.

W ciągu minionej dekady, w wyniku przejęcia większości polskich banków przez kapitał prywatny, w sektorze finansowym zaszły duże zmiany. Banki przekształciły się z instytucji państwowych służących do wspierania czy też dofinansowania potrzeb danego rządu w typowe przedsiębiorstwa, które mają na celu wypracowywanie jak największego zysku dla ich właścicieli. Aktualnym tego przykładem jest sprawa Stoczni Szczecińskiej, gdzie banki, pomimo nacisków ze strony rządu, wytrwały na swoim stanowisku, kierując się chłodną kalkulacją ekonomiczną. Ma to swoje przełożenie również na nas, tj. klientów instytucji finansowych. Obecnie lokaty w obligacje państwowe okazują się dla banków często bardziej opłacalne niż udzielanie kredytów firmom. Powodów tego stanu rzeczy jest kilka – nie tylko wysokie oprocentowanie, ale również inne czynniki ekonomiczne, takie jak ryzyko braku wypłacalności przez kredytobiorcę czy brak stabilności gospodarczej na rynku, co w przypadku obligacji państwowych nie występuje. W związku z tym wszelkie wymogi formalne w stosunku do kredytobiorców stały się ostrzejsze. Odczuwają to zwłaszcza firmy, które należą do branż o szczególnym ryzyku upadłości oraz te, którym pogorszył się ostatnio wynik finansowy.

W tej sytuacji, coraz więcej przedsiębiorców zwraca się ku alternatywnym metodom finansowania, takim jak leasing i kredyt. Leasing stał się popularnym narzędziem, które pozwala firmom na pozyskanie środków na rozwój, bez konieczności angażowania dużych nakładów własnych. Działa to na zasadzie wynajmu przedmiotów (takich jak maszyny, samochody czy nieruchomości) na określony czas, z możliwością wykupu na koniec okresu leasingowego. Leasing jest szczególnie atrakcyjny dla firm, które nie dysponują wystarczającymi środkami na zakup nowego sprzętu, a jednocześnie potrzebują go do prowadzenia swojej działalności. Co istotne, leasing daje także możliwość odliczania kosztów leasingu od podatku dochodowego, co stanowi dodatkową zachętę dla przedsiębiorców.

Z kolei kredyt bankowy, choć nadal powszechnie stosowany, stał się mniej dostępny, szczególnie dla firm o niestabilnej sytuacji finansowej. Wymogi dotyczące zdolności kredytowej stały się bardziej restrykcyjne, a proces ubiegania się o kredyt wymaga przedstawienia szczegółowych dokumentów finansowych, prognoz oraz planów biznesowych. Pomimo tego, kredyt wciąż pozostaje atrakcyjną metodą finansowania, szczególnie dla firm, które potrzebują dużych kwot na inwestycje długoterminowe. Kredyt daje przedsiębiorcy pełną kontrolę nad nabytym majątkiem, a w przypadku kredytów inwestycyjnych, często oferowane są korzystniejsze warunki spłaty w porównaniu do innych źródeł finansowania.

Zarówno leasing, jak i kredyt mają swoje wady i zalety, jednak w obliczu rosnącej konkurencji oraz zaostrzonych warunków kredytowych, przedsiębiorcy coraz częściej poszukują rozwiązań, które będą dostosowane do ich indywidualnych potrzeb i możliwości. Leasing stanowi świetną alternatywę dla firm, które nie chcą lub nie mogą ponosić pełnych kosztów zakupu, natomiast kredyt bankowy wciąż pozostaje nieocenionym źródłem finansowania dużych inwestycji. Wybór odpowiedniej metody zależy od wielu czynników, w tym od rodzaju działalności, jej rozwoju, a także od aktualnej sytuacji finansowej firmy.

Gotówka z leasingu

Jednym ze sposobów, aby uzyskać w takich przypadkach środki finansowe, jest tzw. leasing zwrotny. Jego specyfika polega na możliwości odsprzedaży posiadanego przez nas środka trwałego firmie leasingowej. Istotą jest to, że otrzymujemy od firmy leasingowej pieniądze za nasz przedmiot (maszynę, samochód, linię produkcyjną itp.), a następnie na podstawie odrębnej umowy leasingujemy go od niej, spłacając jego wartość w formie czynszów leasingowych. Głównym czynnikiem decydującym o wyborze tej formy leasingu jest zwykle potrzeba błyskawicznego uzyskania środków finansowych oraz często łagodniejsza niż w przypadku kredytu ocena zdolności do spłaty zaciągniętego zobowiązania.

Wadą tego leasingu jest to, że wartość sprzedawanego do firmy leasingowej przedmiotu pomniejszona o pierwszą wpłatę (w przypadku leasingu operacyjnego) stanowić będzie dla nas jednorazowy przychód i należy wziąć pod uwagę, że fiskus może nam zabrać tak potrzebne w danym momencie środki finansowe. Opłacalność operacji będzie zależała od tego, w jakim progu podatkowym znajduje się firma oraz jaką stawkę amortyzacji stosowała na sprzedawany przedmiot. Jeśli wybrała przyspieszoną, będzie trzeba podzielić się z fiskusem tym, co do tej pory zostało zaoszczędzone.

Niestety w praktyce dla małych i średnich firm nie istnieje w naszym kraju leasing nieruchomości, chociaż teoretycznie w swojej ofercie ma go każda firma leasingowa. Powodem takiego stanu rzeczy jest przede wszystkim nieuregulowany rynek obrotu nieruchomościami w Polsce oraz fakt, że większość firm finansowych, w tym również firmy leasingowe, jest w posiadaniu kapitału zagranicznego. Taki stan rzeczy powoduje, że aby firma leasingowa mogła nabyć nieruchomość, musi uzyskać odpowiednie zezwolenia w ministerstwie. Konieczne stają się długotrwałe, ciągnące się minimum 3 miesiące procedury (ich długość zależy od operatywności prawników w firmie leasingowej oraz stanu prawnego nieruchomości) i skomplikowane procedury. Odbija się to rykoszetem na klientach i powoduje, że firmy leasingowe stawiają duże wymagania co do wartości nieruchomości (niektóre rozpoczynają negocjacje tylko przy wartości przedmiotu leasingu powyżej 100 mln zł).

Pojawiają się także wymagania co do lokalizacji (najlepiej duże miasta: Warszawa, Kraków, itp.) oraz rodzaju – sytuacja wygląda najlepiej, jeśli jest to biurowiec lub hala pod sklep o dużej powierzchni. Leasing nieruchomości jest doskonałym rozwiązaniem w połączeniu z leasingiem zwrotnym. Uzyskane od firmy leasingowej duże środki finansowe pozwalają na inwestycje w inne, bardziej ryzykowne przedsięwzięcia. W przypadku biurowca jest to najbardziej widoczne. Możemy np. czynsze leasingowe pokrywać z bieżących wpływów z tytułu najmu, a uwolniony kapitał powtórnie zainwestować.

Leasing nieruchomości w połączeniu z leasingiem zwrotnym daje firmom dużą elastyczność finansową, ponieważ umożliwia inwestowanie w rozwój, nawet w przypadku ograniczonych środków własnych. Dodatkowo, leasing nieruchomości pozwala na utrzymanie kontroli nad wynajmowaną nieruchomością, przy jednoczesnym pozyskaniu środków na inne inwestycje. Jednakże, ta forma finansowania wiąże się z dodatkowymi obowiązkami i ryzykami, takimi jak wzrost stawek czynszów leasingowych, zmiany na rynku nieruchomości czy wahania wartości rynkowej nieruchomości. Ponadto, korzystanie z leasingu nieruchomości wymaga od przedsiębiorców odpowiedzialności za długoterminowe zobowiązania, które mogą sięgać nawet kilkunastu lat.

Leasing zwrotny i leasing nieruchomości są interesującymi metodami finansowania, które mogą przynieść korzyści w odpowiednich warunkach. Należy jednak starannie przeanalizować warunki umowy, ryzyko oraz możliwości inwestycyjne, aby wybrać najkorzystniejszą opcję w kontekście potrzeb i celów firmy.

Lepiej późno niż wcale

Do pozytywnych zmian, które miały miejsce w polskiej rzeczywistości finansowej, należy niewątpliwie ustabilizowanie rynku leasingowego. Dzięki skodyfikowaniu zasad zawierania umów leasingowych oraz jasnemu sprecyzowaniu przepisów podatkowych dotyczących leasingu, polski rynek otworzył się na międzynarodowe firmy leasingowe. W większości z nich głównym udziałowcem są banki, dlatego też nie powinno nas dziwić, że sposób obsługi i weryfikacji klienta w firmach leasingowych często przypomina procedury bankowe.

Założenie przez banki własnych firm leasingowych miało także swoje konsekwencje w postaci upadku wielu polskich prywatnych firm leasingowych, które okazały się zbyt słabe kapitałowo, by konkurować z bankowymi spółkami leasingowymi. W wyniku tego wielu klientów straciło zaufanie do leasingu jako formy finansowania. Do tej sytuacji przyczyniły się także częste kontrole Urzędów Skarbowych, które miały na celu zapobieganie nadużyciom związanym z brakiem jednoznacznych przepisów podatkowych. W przeszłości firmy leasingowe wykorzystywały luki w prawie, szybko zaliczając w koszty zakupy inwestycyjne, co wywoływało kontrowersje i poddawane było kontroli skarbowej. Przepisy dotyczące leasingu zostały ostatecznie uregulowane w Polsce dopiero w październiku 2000 roku, kiedy to Kodeks Cywilny został zmieniony, wprowadzając zapisy o leasingu, a wraz z tym zaktualizowane zostały także przepisy podatkowe. Wszystko to miało miejsce po dziewięciu latach funkcjonowania umów leasingowych w Polsce, co stanowiło ważny krok w kierunku uporządkowania tego rynku.

Szybciej, bo prościej

Zaletą wszystkich odmian leasingu, szczególnie cenioną przez klientów, jest duża dostępność w porównaniu z kredytami bankowymi. Procedury związane z leasingiem są uproszczone, co oznacza brak konieczności dostarczania zaświadczeń o dochodach czy wykazywania zysków, co znacząco przyspiesza proces. Ponadto, leasing pozwala na szybsze sfinalizowanie inwestycji. W zależności od wielkości inwestycji oraz rodzaju urządzenia, proces może być zakończony w krótkim czasie – w przypadku zakupu samochodu często już po jednym dniu od podpisania umowy leasingowej klient otrzymuje klucze do pojazdu.

Dodatkowo, leasing oferuje atrakcyjne zniżki cenowe, które są szczególnie kuszące dla klientów. Firmy leasingowe negocjują dla wybranych marek samochodów osobowych i ciężarowych zniżki, które mogą wynosić nawet kilkanaście procent wartości pojazdu. W przypadku maszyn i urządzeń zniżki te mogą być jeszcze większe, chociaż w obliczu recesji i obniżonych marż dostawcy są coraz mniej skłonni do ujawniania takich informacji. Stała współpraca z brokerami ubezpieczeniowymi lub bezpośrednio z firmami ubezpieczeniowymi pozwala firmom leasingowym oferować korzystne pakiety ubezpieczeniowe. Dodatkowym atutem leasingu jest możliwość rozłożenia opłat za ubezpieczenie na raty leasingowe, co ułatwia zarządzanie finansami.

W porównaniu do kredytu bankowego, leasing ma także inne zalety – zazwyczaj nie wiąże się z opłatami za rozpatrzenie wniosku ani za samo przyznanie leasingu, co znacząco zmniejsza koszty transakcyjne. Prowizje są pobierane jedynie przez nieliczne firmy leasingowe, co czyni tę formę finansowania jeszcze bardziej atrakcyjną.

Elastyczność zwrotu

Leasing oferuje dużą elastyczność, pozwalając na dostosowanie harmonogramu spłat rat do indywidualnych potrzeb firmy. Dzięki temu przedsiębiorcy mogą dostosować terminy spłat do sezonowości w działalności. W okresach słabszej sprzedaży możliwe jest ustalenie niższych rat, a w czasie większych dochodów raty mogą zostać zwiększone. Taka elastyczność w harmonogramie pozwala na lepsze zarządzanie płynnością finansową firmy. W przypadku leasingu operacyjnego, taka strategia ma również wpływ na politykę podatkową – płacąc wyższe raty w okresach wysokich dochodów, przedsiębiorca może obniżyć swój dochód podatkowy, co pozwala na efektywne zarządzanie zobowiązaniami.

Dodatkową przewagą leasingu nad kredytem bankowym jest lepsze przygotowanie firm leasingowych do finansowania inwestycji zagranicznych. W przypadku kredytu bankowego pojawia się problem zabezpieczenia kredytu przed dokonaniem płatności za granicą oraz dostarczeniem urządzenia do kraju. Często pojawiają się także trudności w przypadku dużych przedpłat, które są wymagane na kilka miesięcy przed dostawą. Natomiast w przypadku leasingu proces wygląda inaczej – powstaje trójstronna umowa o finansowaniu i dostawie urządzenia, która obejmuje zarówno dostawcę, odbiorcę, jak i firmę leasingową. To firma leasingowa bierze na siebie odpowiedzialność za zapłatę dostawcy, co może ułatwić negocjacje dotyczące zasad płatności. Dzięki temu przedsiębiorcy mogą uniknąć ryzyka związanego z międzynarodową transakcją.

Leasing ma również przewagę w kwestii udziału własnego. W tradycyjnych kredytach bankowych wymagany jest zazwyczaj wysoki udział własny, który wynosi od 20% do 30% wartości inwestycji, niezależnie od kondycji finansowej klienta. W przypadku leasingu, przedsiębiorcy o dobrej sytuacji finansowej mogą liczyć na znacznie niższy udział własny – może on wynosić zaledwie 5%. To sprawia, że leasing jest atrakcyjną opcją, szczególnie dla firm, które nie dysponują dużym kapitałem własnym, ale chcą zainwestować w rozwój lub wymianę sprzętu.

Nowe możliwości

W Polsce nadal stosunkowo rzadko wykorzystywana jest opcja niewykupywania przedmiotu leasingu, choć jest to rozwiązanie coraz częściej doceniane przez przedsiębiorców. Szczególnie w przypadku przedmiotów, które ulegają szybkiemu zużyciu technologicznemu, jak na przykład komputery czy urządzenia elektroniczne, taka opcja może okazać się bardzo korzystna. W takim przypadku po zakończeniu umowy leasingowej przedsiębiorca nie musi martwić się o sprzedaż używanego sprzętu, który może być już przestarzały technologicznie i trudny do odsprzedania.

Dzięki tej opcji przedsiębiorcy mogą unikać problemów związanych z późniejszym zbyciem przedmiotów, które straciły na wartości lub stały się mniej atrakcyjne na rynku wtórnym. Wiele firm dostrzega korzyści związane z brakiem konieczności sprzedaży czy wykupu sprzętu, zwłaszcza jeśli jego wartość spada w wyniku szybkiego rozwoju technologii.

Coraz częściej w Polsce pojawiają się także firmy oferujące leasing flotowy, szczególnie dla pojazdów. W ramach tego leasingu klient otrzymuje zestaw samochodów, a w ratach leasingowych zawierają się wszystkie opłaty związane z eksploatacją, takie jak serwisowanie, wymiana opon czy ubezpieczenie. Po zakończeniu umowy klient nie jest zobowiązany do wykupu pojazdów, co daje mu większą elastyczność. Takie rozwiązanie jest szczególnie atrakcyjne dla firm, które potrzebują samochodów do celów służbowych, ale nie chcą ponosić kosztów związanych z ich późniejszym zbyciem lub utrzymaniem na dłużej.

Czy leasing ma wady?

Wadą leasingu, która może być zauważona przez przedsiębiorców, jest nieznacznie wyższy koszt finansowy w porównaniu do kredytu, jeśli porównujemy tylko same odsetki. Choć leasing może oferować korzyści podatkowe i inne przewagi, to jego całkowity koszt w ujęciu odsetkowym może być nieco wyższy niż kredyt bankowy. Ponadto, różnica w procedurze windykacyjnej stanowi istotną kwestię. W przypadku opóźnienia w spłacie leasingu firma leasingowa, jako właściciel przedmiotu, ma prawo do natychmiastowego podjęcia działań, łącznie z jego odbiorem. W wielu przypadkach firmy leasingowe dysponują wyspecjalizowanymi grupami windykacyjnymi, które potrafią odebrać przedmiot leasingu błyskawicznie, np. w przypadku samochodów, dosłownie na ulicy. Dla porównania, banki, choć mają również prawo do egzekwowania należności, zwykle stosują bardziej złożoną procedurę, która wymaga dłuższych negocjacji i rozwiązań ugodowych.

Kolejną kwestią jest to, że w przypadku odebrania przedmiotu leasingu przez firmę leasingową tracimy wszystkie dotychczasowe wpłaty. W przypadku kredytu, po zajęciu przedmiotu przez bank, istnieje możliwość znalezienia nabywcy i sprzedaży przedmiotu, aby spłacić zobowiązanie. Wówczas nadwyżka ze sprzedaży może zostać w rękach kredytobiorcy. Dla przedsiębiorców, którzy decydują się na leasing, jest to istotna kwestia do rozważenia przy planowaniu finansów firmy.

Mimo tych wad, warto zauważyć, że leasing staje się coraz bardziej popularnym rozwiązaniem finansowym, zwłaszcza w krajach zachodnioeuropejskich, gdzie około 35% inwestycji jest finansowanych za pomocą leasingu. W Polsce odsetek ten wynosi około 15%, ale rynek leasingowy dynamicznie rośnie. Zmieniające się podejście do elastyczności finansowej, prostoty procedur oraz szybszego dostępu do środków finansowych sprzyjają rozwojowi tego sektora. Równocześnie na rynku kredytów pojawiają się produkty, które oferują większą swobodę w spłacie oraz mniej skomplikowane zasady, co może sprawić, że kredyty również będą bardziej atrakcyjne dla przedsiębiorców szukających wygodniejszych rozwiązań.

image_pdf

Zarządzanie ryzykiem kluczem do stabilizacji pozycji każdej firmy na rynku

5/5 - (4 votes)

I. Zarządzanie ryzykiem

Zarządzanie ryzykiem stało się kluczowym czynnikiem konkurencyjności i rozwoju przedsiębiorstw. Globalizacja rynków, postęp technologiczny – zwłaszcza w obszarze technologii informacyjnych – oraz zacieranie się granic państwowych zwiększyły intensywność konkurencji i uwypukliły znaczenie ryzyka, wynikającego z rosnącej niepewności rynkowej.

Współczesne warunki gospodarcze umożliwiły identyfikację różnych rodzajów ryzyka i ich wzajemnych zależności. Zacieranie granic między rynkami finansowymi a innymi obszarami gospodarki sprawiło, że różnice między typami ryzyka uległy rozmyciu. Opis i klasyfikacja ryzyk stały się trudniejsze, a ich przypisywanie do konkretnych sektorów coraz mniej precyzyjne. Elementy ryzyka charakterystyczne dla jednego sektora, np. kredytowego w bankowości, wpływają także na inne obszary działalności, jak przemysł. Zarządzanie ryzykiem, takim jak kredytowe, rynkowe czy płynności, wymaga od przedsiębiorstw kompetencji i metod porównywalnych do tych stosowanych w instytucjach finansowych.

W ostatnich latach nastąpił dynamiczny rozwój technik finansowych i innowacji służących kontroli ryzyka. Banki oraz inne instytucje finansowe, pod presją regulacji i wymogów kapitałowych, wypracowały zaawansowane modele pomiaru oraz zintegrowane systemy zarządzania ryzykiem. Obecnie takie podejście jest standardem również w przedsiębiorstwach spoza sektora finansowego. Ocena wiarygodności kredytowej, istotna dla każdej firmy pragnącej utrzymać konkurencyjność, opiera się na kryteriach podobnych do tych stosowanych przez agencje ratingowe i regulatorów rynków finansowych. Zintegrowane zarządzanie ryzykiem zyskuje na znaczeniu w kontekście maksymalizacji wartości dla akcjonariuszy (Shareholder Value), wymagając optymalizacji ryzyka w relacji do oczekiwanego zwrotu.

Współczesne zarządzanie ryzykiem skupia się nie na jego eliminacji, ale na świadomym podejmowaniu ryzyka, które jest poddawane ocenie i wycenie. W dobrze zarządzanych firmach ryzyko operacyjne podlega maksymalnemu ograniczeniu, natomiast głównym źródłem zysków jest ryzyko związane z podstawową działalnością firmy (np. kredytowe w banku, biznesowe u producenta). Niemniej, zarządzanie wszystkimi rodzajami ryzyka pozostaje obowiązkiem każdej organizacji.

Zarządzanie ryzykiem nie oznacza jego unikania, lecz efektywne szacowanie i zapewnienie odpowiedniego zwrotu względem jego poziomu. W niektórych przypadkach może się jednak okazać, że działalność obciążona ryzykiem przynosi zbyt niski dochód w stosunku do wielkości kapitału potrzebnego na jego pokrycie.

II. Ryzyko związane z ograniczoną przewidywalnością

Ryzyko jest nieodłącznie związane z ograniczoną przewidywalnością oraz możliwością poniesienia strat. Straty te mogą przybierać formę rzeczywistych ubytków finansowych lub braku realizacji oczekiwanych korzyści. Współczesne podejście do zarządzania ryzykiem opiera się na solidnych podstawach teoretycznych i praktycznych, umożliwiających zarówno pomiar różnych rodzajów ryzyka, jak i ich zintegrowaną kontrolę. Jednym z najczęściej stosowanych narzędzi jest VaR (Value at Risk). Choć zarządzanie ryzykiem niesie ze sobą wiele korzyści, należy uwzględnić jego ograniczenia wynikające z czynników obiektywnych i subiektywnych:

  1. Zależność od danych historycznych
    Zarządzanie ryzykiem opiera się na analizie przeszłych zdarzeń w celu przewidywania przyszłości. Kluczowe jest więc gromadzenie szerokiego zakresu dokładnych danych historycznych oraz ich efektywne przetwarzanie. Niestety, dynamicznie zmieniający się rynek oraz stosunkowo krótka historia gospodarcza w Polsce stanowią znaczące wyzwania. Dodatkowo wiele firm nie dysponuje odpowiednim poziomem organizacji i technologii informatycznych, które umożliwiałyby systematyczne zbieranie i analizę danych. Dlatego konieczne są szybkie działania w tym zakresie.
  2. Ograniczenia organizacyjne i psychologiczne
    Podejście do zarządzania biznesem w kontekście ryzyka zyskuje popularność na świecie, czego przykładem jest działalność Światowego Stowarzyszenia Menedżerów Zarządzania Ryzykiem (GARP). Powstało ono w 1996 roku i zrzesza blisko 10 tys. członków. W Polsce oddział GARP działa dynamicznie, jednak zarządzanie ryzykiem nie zawsze znajduje zrozumienie wśród najwyższej kadry kierowniczej. Przyczyną jest m.in. konieczność ponoszenia inwestycji, reorganizacji działalności oraz ograniczeń wynikających z wdrożenia tej metodologii. Paradoksalnie, odpowiednie zarządzanie ryzykiem może pozwolić na kontrolowane zwiększenie jego poziomu, co z kolei prowadzi do dodatkowych zysków. Jednak świadomość tych korzyści wciąż jest niewystarczająca, a bariery psychologiczne oraz organizacyjne pozostają znaczącymi przeszkodami.

Porównania związane z ryzykiem i płynnością finansową:

  • Ryzyko cenowe: Brak płynności przypomina sytuację osoby stojącej na torach przed nadjeżdżającym pociągiem – widzi zagrożenie, ale nie ma czasu na reakcję.
  • Planowanie awaryjne: Przygotowania finansowe na wypadek nieprzewidzianych okoliczności są jak ćwiczenia przeciwpożarowe – poważne podejście jest niezbędne, by osiągnąć skuteczność.
  • Codzienna płynność: Jest ważniejsza od dochodów, ponieważ brak płynności może prowadzić do zakończenia działalności firmy.
  • Koszt płynności: Płynność ma swoją cenę, lecz jej brak może być znacznie bardziej kosztowny – w skrajnych przypadkach oznacza koniec funkcjonowania firmy.
  • Korzystanie z płynności: Po płynność na rynku warto sięgać, gdy warunki są sprzyjające, a nie w sytuacji przymusu.

III. Zainteresowanie zarządzaniem ryzykiem

Rosnące zainteresowanie zarządzaniem ryzykiem wynika w dużej mierze z głośnych przypadków strat i upadków przedsiębiorstw, szeroko analizowanych w mediach branżowych. Mimo rozwoju teorii i zwiększonej uwagi praktyków, nawet doświadczeni inwestorzy i firmy nadal ponoszą nieoczekiwane i niszczące straty. Przykłady takie jak bank Barings, firma Metallgesellschaft czy fundusz Long-Term Capital Management pokazują, że straty liczone w miliardach dolarów były wynikiem niedostosowania technik zarządzania ryzykiem do rodzaju i skali zagrożeń. W takich przypadkach często zawodzi zarządzanie ryzykiem operacyjnym, zwanym ryzykiem ludzi i maszyn. Dotyczy ono odstępstw od norm i niezawodności procedur oraz procesów.

Ryzyko operacyjne dotyka każdej organizacji, a jego szczególna odmiana wymaga szczególnej uwagi i wiedzy. Jest to ryzyko związane z wykorzystywaniem zaawansowanych, wzajemnie powiązanych systemów informatycznych. Może ono wynikać z niedostosowania oprogramowania do działalności firmy, usterek technicznych, błędów ludzkich, świadomych działań destrukcyjnych, niedostatecznych procedur bezpieczeństwa czy awarii.

Rozwiązaniem dla tych wyzwań jest wdrożenie nowoczesnego audytu wewnętrznego oraz skutecznej kontroli w organizacji. Zarządzanie ryzykiem nie może funkcjonować bez przypisania odpowiedniego znaczenia profesjonalnemu audytowi wewnętrznemu.


Wartościowe spostrzeżenia dotyczące kontroli wewnętrznej:

  • Znaczenie audytu: Sprawny audyt i skuteczna kontrola wewnętrzna budują reputację firmy i zwiększają jej wartość w oczach akcjonariuszy.
  • Koszty kontroli: Oszczędzanie na wydatkach na kontrolę wewnętrzną może prowadzić do nieodwracalnych strat. Firmy dotknięte skutkami słabej kontroli chętnie zainwestowałyby znacznie więcej, by uniknąć negatywnych konsekwencji.
  • Brak wyjątków: Mechanizmy kontroli wewnętrznej muszą obowiązywać każdego w organizacji, bez względu na stanowisko czy relacje osobiste. Zasada „żadnych wyjątków” powinna być fundamentem działania firmy.
image_pdf

Wpływ podatku progresywnego na podatników

5/5 - (1 vote)

Omawiając wpływ podatku progresywnego na podatników należy również zwrócić uwagę na tzw. „teorię malejącej użyteczności krańcowej dochodów” oraz „teorię zdolności płatniczej”, którym to warto się przyjrzeć bliżej.

Zdaniem zwolenników teorii malejącej użyteczności krańcowej wraz ze wzrostem dochodu jego użyteczność maleje bardziej, niż wzrasta jego wysokość w myśl zasady, że „dla człowieka, który ma większy stosunkowo dochód, pieniądz ma mniejsza wartość”[1]. Jej podstawą jest klasyczna koncepcja użyteczności oparta na dwóch założeniach:

  1. użyteczność rośnie wraz ze wzlotem dochodu;
  2. użyteczność krańcowa maleje wraz ze wzrostem dochodu[2].

Jeżeli pierwsze założenie jest dosyć oczywiste, gdyż, przy innych zmiennych takich samych, każdy woli mieć więcej niż mniej, to drugie wymaga bardziej szczegółowego uzasadnienia. Malejąca krańcowa użyteczność oznacza, iż satysfakcja z czerpania dodatkowej jednostki dochodu jest tym mniejsza, im wyższy jest ten dochód. Zatem zabranie części dochodu osobie bogatszej dostarczenie jej osobnie biedniejszej powinno powodować większy wzrost użyteczności u osoby biedniejszej niż stratę u osoby bogatszej[3].

Najczęściej uzasadnia się tę teorię przykładem odnoszącym się do potrzeb najbardziej intensywnych. Podatnik o najniższym dochodzie, przeznacza w całości ten dochód na zaspokojenie podstawowych potrzeb żywnościowych, ubraniowych i mieszkaniowych. Dotkliwiej odczuwa on zwiększenie podatku o jednej punkt procentowy, niż podatnik, który na żywotność wydaje tylko ułamek swojego dochodu, przeznaczając pozostałe jego części na konsumpcję towarów luksusowych i zwiększanie oszczędność. Zwolennicy progresji podatkowej operują przykładem, który, po pierwsze, może być prawdziwy jedynie w odniesieniu do rzeczywiście najuboższych warstw społeczeństwa, które oni sami przecież najpierw opodatkowali, a po drugie, tylko w przypadku zwiększania podatków, a nie ich zmniejszania. Teoria malejącej użyteczności krańcowej może więc równie dobrze działać na odwrót[4].

Skoro dla zamożnych, po przekroczeniu pewnego poziomu dalszy jego wzrost ma mniejsze znaczenie, to dla osób biednych dodatkowy dochód, nawet w mniejszej wysokości bezwzględnej, powinien mieć większe znaczenie i większą wartość relatywna. Jeżeli zatem zmniejszenie podatku o taki sam procent dla ubogich i bogatych oznaczać ma, jak to dramatycznie podkreślają zwolennicy progresji podatkowej, większą wysokość zysku w liczbach bezwzględnych dla bogatych, to przecież dla osób biednych te mniejsze zyski bezwzględne mają większa wartość w stosunku do ich zdolności konsumpcyjnej. Nie wiedzieć czemu ta druga strona „medalu” nie jest w ogóle brana pod uwagę w dyskusjach podatkowych przez zwolenników teorii malejącej użyteczności krańcowej. Pewnie dlatego, że gdy patrzymy od drugiej strony, widzimy rosnąca użyteczność dochodów [5].

Artur Gawiński zwrócił dodatkowo uwagę, że w gruncie rzeczy nie ma potrzeby polemizować ze zwolennikami progresywnego opodatkowania, powołującymi się na teorie malejącej krańcowej. Jego zdaniem „uzasadnienie progresji malejącą krańcową użytecznością jest błędne od strony teorii ekonomii. Malejąca krańcowa użyteczność jest warunkiem za słabym, aby można było wysnuwać o systemie podatkowym. Potrzebne są dalsze założenia, w dużej mierze niemierzalne i nieintuicyjne. Generalnie rzecz biorąc, malejąca krańcowa użyteczność może co najwyżej przemawiać za ogólną zasadą, że bogatszy powinien płacić więcej w wartościach absolutnych. Nie można z niej natomiast wysnuć wniosku, czy na przykład proporcjonalny podatek, za słabo, obciąża bogatsze osoby

Inna koncepcja na rzecz progresji podatkowej jest teoria „zdolności płatniczej obywateli”, która jest łączona z teorią „równej ofiary” autorstwa J.S. Milla. Zgodnie z tą teorią na wysokość zobowiązań podatkowych nie mogą mieć wpływu osobiste korzyści zobowiązań podatkowych podatnika, lecz jego zdolność do ponoszenia finansowego ciężaru utrzymania państwa. W praktyce oznacza to, że radzący, nakładając podatki, mogą kierować się prosta dyrektywą: zedrzeć z obywateli, ile się, byle nie doszło do rewolucji. W związku z tym, podwyższanie o kilka procent stawki podatkowej dla niewielkiego procentu obywateli jest dla państwa bezpieczne, nie grozi bowiem rewolucja. Grozi jednak zastojem ekonomicznym, o czym przekonało się wiele państw w latach 70. Postępu gospodarczego nie tworzą bowiem ani politycy, ani emeryci, ani pracownicy deficytowych branż i zakładów, lecz przedsiębiorcy i menedżerowie. System podatkowy musi więc być tak skonstruowany, aby „chciało im się chcąc”. Nie może tłumić ich kreatywności, zniechęcać do ciężkiej pracy, która nie przynosi efektów proporcjonalnych do wzmożonego wysiłku, ani zmuszać ich do stosowania sztucznych zabiegów w celu zminimalizowania obciążeń podatkowych[6].

Warto również zwrócić uwagę na kształtowanie się postaw wobec płacenia podatków. Według przeprowadzonego badania przez ośrodek badań CBOS w 2016 roku, Polacy niezmiennie od lat w większości opowiadają się za progresywnym opodatkowaniem dochodów. Obecnie 66%, a więc dwie trzecie ankietowanych uważa, że osoby dużo zarabiające powinny płacić wyższy procent podatku od swoich dochodów niż te, które zarabiają mało. Prawie jedna czwarta ankietowanych, a więc 24% jest zdania, że wszyscy, niezależnie od tego, ile zarabiają, powinni płacić jednakowy procent podatku od swoich dochodów. Uwzględniając jednak dłuższą perspektywę można zauważyć, że w ciągu ostatniego dziesięciolecia przybyło zwolenników liniowego opodatkowania dochodów[7].

Na tle tego badania bardzo ciekawie jednak prezentują się wyniki badań przeprowadzonych przez Estymator w kwietniu 2003 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie 1000 osób. Na pytanie bezpośrednie, jaki system podatkowy jest najwłaściwszy 49,3% respondentów odpowiedziało, że progresywny, a 41,9%, że proporcjonalny[8].

Wykres 3: Jaki podatek od dochodów osobistych jest najwłaściwszy?

Źródło: R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 209

Z kolei na zadanie pytanie o ile powinna być większa kwota podatku przy dwa razy wyższych dochodach, aż 73,3% respondentów odpowiedziało, że dwukrotnie, a tylko 1,4%, że trzykrotnie wyższa. Natomiast 26%, respondentów uznało zaś, że powinna być taka sama.

Wykres 4: Ile razy większa kwota podatku przy dwa razy większych dochodach?

Źródło: R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 209

Natomiast na pytanie o ile powinna być większa kwota podatku przy trzy razy wyższych dochodach, 55,8%, respondentów odpowiedziało, że trzytonie, 14,9%, ze dwukolnie i tylko 1,4%, że czterokrotnie, 17%, respondentów uznało, że powinna to być kwota taka sama.

Wykres 5: Ile razy większa kwota podatku przy trzy razy większych dochodach?

Źródło: R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 210

Przedstawione powyżej wyniki badań pokazują jednak, że pośrednio zdecydowana większość społeczeństwa opowiada się za proporcjonalnością opodatkowania. Wszystko zależy od tego jak skonstruujemy zadawane w badaniu pytane.

Podsumowując rozważania dotyczące progresywnego podatku dochodowego możemy stwierdzić, że do kręgu jego zwolenników można zaliczyć:

  • Zawsze aktualną kasę polityczną;
  • Populistów z każdej stromy sceny politycznej zabieganych o głosy wyborców za pomocą haseł ideologicznych sprzed stulecia;
  • Urzędników, dla których im bardziej skomplikowany jest system podatkowy, tym lepszy, gdyż daje im większe możliwości dowolnej interpretacji przepisów i podejmowania arbitralnych decyzji;
  • Loby wydawnicze żyjące w wydawania wciąż nowych książek o tych samych podatkach;
  • Doradców podatkowych, którzy co chwila przesiadują się z foteli ministerialnych na fotele doradców, a są potrzebni podatnikom nierozumiejącym obowiązujących przepisów;
  • Beneficjantów systemu ulg podatkowych, dla których wykorzystywane tych ulg jest jedyna rajcą bytu[9].

Jak pisał Frank Chodorov: „Podatek dochodowy i spadkowy napuszają własność prywatną i ty różnią się zasadniczo od wszystkich innych podatków. Rząd mówi obywatelowi mniej więcej tak: Twoje zarobki nie należą wyłącznie do Ciebie, mam do nich równe prawo, a nawet moje prawo ma pierwszeństwo przed Twoim; pozwolę ci zatrzymać część zarobków, ponieważ uznaję twoje potrzeby, ale nie twe prawa – do mnie tylko należy decyzja ile ci ich pozostawię”[10]. Nie ma w tym żadnej przesady, wystarczy przyjrzeć się zeznaniu, które składa się pod rygorem prawnym, a zobaczymy, że rząd arbitralnie uznaje wysokość dochodu, który ma na własne potrzeby, na potrzeby zawodowe, na utrzymanie rodziny, na wydatki medyczne itd. Po określeniu gestem szczodrości kwot wolnych od opodatkowania, rząd decyduje, jaki procent reszty wypracowanego dochodu może sobie zawłaszczyć. Kwota zarobków, którą może podatnik się cieszyć, zależy od potrzeb rządu i nie ma się tu nic do powiedzenia[11].

Ocena wpływu podatków na gospodarkę oraz zachowania podatnika nie jest jednoznaczna. Zasadniczo zależy od podejścia i szkoły reprezentowanej przez poszczególnych ekonomistów, polityków, czy socjologów. Progresywny podatek dochodowy jest pozytywnie oceniany jedynie w modelu keynesowskim. Zwolennicy interwencjonizmu akcentują znaczenie szkód do jakich może doprowadzić zmniejszenie dochodów podatkowych. Ograniczenie zakresu i/lub jakości oferowanych dóbr publicznych pogorsza warunki działania przedsiębiorców i pośrednio przyczynia się do spowolnienia rozwoju gospodarki narodowej. Z kolei według zwolenników szkoły liberalnej obniżenie podatków stymuluje wzrost gospodarczy, podbudza wzrost sprzedaży, produkcji, zatrudnienia oraz sprzyja pozytywnie na zachowania podatników[12].

Należy również pamiętać, że poszczególne podatki nawzajem na siebie oddziałują. Dlatego w zapale reformatorskim należy pamiętać o „teorii okrężnej przyczynowości”, której twórcą był Karl Gunnar Myrdal. Zgodnie z jej podstawowymi założeniami łańcuch przyczynowo-skutkowy różnych wydarzeń jest spięty w koło, co upodabnia go do cybernetycznych lub biologicznych modeli sprężeń zwrotnych, które powodują, że jakaś sytuacja lub zdarzenie mogą być zarazem przyczyną samych siebie. Taki układ okrężny nie może być istotnie zmieniony za pomocą punktowych reform jednoczynnikowych, których wprowadzenie może doprowadzić do kumulacji innych elementów negatywnych wpływających zwrotnie na siebie. Szansę na sukces ma tylko strategia polegająca na jedoczesnym lub przynajmniej skoordynowanym odziaływaniu na wszystkie elementy zamknięte w kole przyczyn. Taki charakter koła przyczyn ma system podatkowy, dlatego wszelkie zmiany dotyczące konstrukcji podatków, należy rozpatrywać w świetle całego systemu fiskalnego obowiązującego w danym kraju[13].


[1]  R. Rybarski, Nauka Skarbowości, Wolters Kluwer, Warszawa 2015, s. 165

[2]  R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny. Doktrynalne przesłanki, praktyczne konsekwencje, CAS, Warszawa, 2007, s. 343

[3]  Tamże

[4]  R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny…, dz. cyt., s. 343

[5]  Cyt. za: R. Gwiazdowski, Podatek progresywny i proporcjonalny., dz. cyt., s. 345

[6]  R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 234

[7]  Badanie „Postawy wobec płacenia podatków”, CBOS, Warszawa, 2016

[8]  R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 208

[9]  Tamże

[10] F. Chdorov, O szkodliwości podatku dochodowego, Fijorr Publishing, Warszawa 2005, s. 33

[11] Tamże

[12] E. Małecka-Ziembińska, Efektywność fiskalna podatku dochodowego od osób fizycznych w Polsce, Wydawnictwo Uniwersytetu Ekonomicznego z Poznaniu, Poznań 2012, s. 26

[13] R. Gwiazdowski, A nie mówiłem, dz. cyt., s. 240

image_pdf

Jak żyć w świecie ryzyka?

5/5 - (1 vote)

Bankructwo Enronu, afera World.com, dymisja ministra finansów – to najbardziej znane wydarzenia w sferze biznesu w ostatnich miesiącach, które mogły wielu z nas wprowadzić w stan nerwowości. Wydarzenia te były nieoczekiwane, tak jak nieoczekiwana jest zwykle powódź, pożar czy katastrofa lotnicza.

Nagły spadek indeksów giełdowych, załamanie kursów walutowych, wzrost cen ropy czy złota – mogą spowodować, że nawet dobrze zaplanowane projekty finansowe okażą się nieopłacalne. O konieczności ubezpieczania się od klęsk żywiołowych i katastrof przekonani jesteśmy wszyscy, natomiast o możliwości zabezpieczenia się przed niekorzystnymi skutkami wahań cen na rynkach finansowych – nie, przynajmniej w dużo mniejszym stopniu.

Prezentacja ma za zadanie przybliżyć najbardziej popularne metody zabezpieczenia się przed ryzykiem finansowym, oferowane przez banki komercyjne. Omówione również zostaną zmiany zachodzące w ostatnich latach na rynku pochodnych instrumentów finansowych oraz perspektywy jego rozwoju.

Identyfikacja ryzyka

Ryzyko jest nieodłącznym elementem naszego życia. Zawsze związane jest z niepewnością co do przyszłego rozwoju wypadków. Pewnie tylko nieliczni z nas nie są zainteresowani przyszłymi wydarzeniami. Znajomość przyszłości byłaby według jednych katastrofą, inni tymczasem oddaliby wszystko, by ją poznać.

Dla świata finansów ryzyko jest elementem kluczowym, dzięki niemu ten świat funkcjonuje. Tam gdzie jest ryzyko – tam jest szansa na zysk, czyli wynagrodzenie za akceptację ryzyka. W warunkach wolnych od ryzyka, czyli na tzw. rynku efektywnym, zysków osiągnąć nie można. Z tego punktu widzenia ryzyko nie jest złem koniecznym, ale okazją by osiągnąć zysk. O jednej rzeczy zapomnieć jednak nie możemy. Ten medal ma dwie strony. Alternatywą znaczących zysków może być bolesna strata. Przykładem znanym z pierwszych stron gazet są inwestycje BRE Banku. Śmiałe, ryzykowne, z dużym potencjałem zysku, w wyniku nieprzewidzianych, niekorzystnych warunków rynkowych przyniosły straty, których skutkiem musiał być poważny plan redukcji kosztów i zmiana strategii inwestycyjnej. Tak więc myśląc o dużych zyskach nie można zapominać o analogicznych stratach, które mogą przynieść nasze działania.

Tutaj pojawia się problem identyfikacji ryzyka, jego pomiaru oraz zarządzania nim. Banki, dla których ryzyko (lub odpowiednie nim zarządzanie) jest właściwie źródłem utrzymania, już dawno musiały poradzić sobie z tymi problemami. Również z powodów regulacyjnych problem ryzyka jest dla instytucji bankowych priorytetowy. Posiadają one procedury oraz wyspecjalizowane komórki zajmujące się stałym badaniem ryzyk, na które banki są narażone. Na przykładzie dowolnego bilansu instytucji niebankowej można pokazać, że z podobnymi problemami mają do czynienia firmy. Czasem nie zdajemy sobie sprawy z występującego ryzyka, czasem podejrzewamy, że ono istnieje i nam zagraża ale nie potrafimy temu zaradzić, a czasem z kolei mamy świadomość podejmowanego ryzyka i decydujemy się przed nim zabezpieczyć lub też świadomie z tego rezygnujemy – w zależności od poziomu ryzyka, polityki firmy, przewidywań rynkowych itp. Na pytanie czy firma powinna bezwzględnie ryzyko ograniczać nie ma dobrej odpowiedzi. Ważne jednak by decyzję w tej sprawie podjąć świadomie, po szczegółowej analizie skutków obu wariantów.
Jakie zatem są ryzyka, z którymi musimy się zmierzyć? Podziałów może być wiele. Najważniejsze dla nas będą te z obszaru ryzyka finansowego:

  1. Ryzyko walutowe
  2. Ryzyko stopy procentowej
  3. Ryzyko płynności

Poza wyżej wymienionymi, zarówno banki jak i firmy często mają do czynienia z szeregiem innych ryzyk np.: kredytowym, operacyjnym, cen towarów czy po prostu biznesowym.
Ryzyko walutowe jest chyba najczęściej identyfikowanym i stosunkowo łatwo mierzalnym spośród wspomnianych ryzyk. Proste wyliczenie otwartej pozycji walutowej daje nam wyobrażenie co do skali potencjalnych zysków lub strat, które mogą nas czekać. Aby bardziej precyzyjnie określić ewentualne negatywne skutki zmienności cen walut, często stosuje się obecnie popularną już miarę – value at risk (VAR). Jej wartość określa wielkość potencjalnej straty, którą może spowodować otwarta pozycja, przy normalnych warunkach rynkowych, z uwzględnieniem występujących w przeszłości wahań kursów.

Z istnienia ryzyka stopy procentowej również zdajemy sobie sprawę, jednak jego pomiar i zarządzanie nim jest już nieco bardziej skomplikowane. Trudniej jest oszacować potencjalną stratę lub zysk, wynikające ze zmian stóp procentowych. W firmach, w których np. problem długu jest znaczący, podobnie jak w bankach, stosowane są ogólnie przyjęte miary ryzyka: Duration (czy też Modified Duration), Convexity, BPV (Basis Point Value), VAR. Do wyliczenia tych miar ryzyka potrzeba jednak nieco więcej uwagi i czasu, a oszacowanie ich jest już trudne. Ryzyko stopy procentowej jest często niedoceniane, ze względu na to, że „działa powoli”. Pojedyncza rata kredytu „po prostu jest nieco wyższa, ale przecież mamy jeszcze jakieś rezerwy, więc nic złego się nam nie stanie”. Gdyby jednak policzyć ile kosztują nas nawet niewielkie wzrosty stóp procentowych w czasie spłaty wieloletnich kredytów, szybko okazałoby się, że ten rodzaj ryzyka może być równie zabójczy co ryzyko walutowe (lub nawet bardziej).

Strategiczne podejście do ryzyka

Płynność finansowa jest kluczowym zagadnieniem zarówno dla banków jak i firm. Wszystkie podmioty zdają sobie sprawę, czym grozi jej utrata. Mnożyć można przykłady podejmowanych przez firmy prób ratowania bieżącej płynności. Gdy próby takie kończą się niepowodzeniem – wierzyciele nie godzą się na restrukturyzację zadłużenia – firmie pozostaje ogłoszenie upadłości. Tak było w przypadku Stoczni Szczecińskiej, tak może być w przypadku Elektrimu. Zarówno banki jak i niektóre firmy stosują specjalne linie kredytowe typu „stand-by”, które uruchamia się, by pokryć nagłe, krótkie potrzeby płynnościowe. W przypadku banków możliwości jest znacznie więcej, choćby z uwagi na skutki, jakie pociąga za sobą upadek banku. Firmy w przypadku zagrożenia płynności często zdane są jedynie na „dobrą wolę” banków – które za takimi sytuacjami raczej nie przepadają.

Najlepszym przykładem „efektów działania” zarówno ryzyka operacyjnego jak i kredytowego jest głośna ostatnio inwestycja ZASP (Zrzeszenia Artystów Scen Polskich) w papiery dłużne wyemitowane przez Stocznię Szczecińską. Brak w ZASP odpowiedniego pracownika, przygotowanego do oceny ryzyka różnych rodzajów inwestycji oraz odpowiednich procedur inwestycyjnych był przykładem dużego ryzyka operacyjnego. Połączenie tego ryzyka z ryzykiem kredytowym Stoczni doprowadziło ZASP do dużych strat.

Sama identyfikacja ryzyka a nawet jego pomiar nie gwarantują nam osiągania zysków. Gdy już określimy co może nas czekać, pora na zadawanie dalszych pytań. Co z tym ryzykiem zrobić – zabezpieczać się przed nim czy nie? Jeśli zabezpieczać się, to jak? Jeśli zabezpieczać, to czy całość, czy może tylko część naszej inwestycji? Czy zabezpieczać się tylko przed ryzykiem straty „na kapitale” czy może również przed ewentualną utratą planowanych korzyści dodatkowych? Ile wydać na zabezpieczenia? Co na nasze plany powie właściciel firmy? Podobne pytania można mnożyć . Strategii podejścia do ryzyka i jego ograniczania może być wiele. Jeśli wybierzemy strategię defensywną to będziemy zabezpieczać się przed wszelkimi potencjalnymi rodzajami ryzyka – łącznie z ryzykiem utraconych korzyści.

Będziemy to mogli osiągnąć jedynie poprzez zastosowanie zabezpieczeń niesymetrycznych, o charakterze opcyjnym. Jeśli wybierzemy strategię ofensywną, to będziemy zdecydowani akceptować ryzyko – łącznie z ryzykiem straty. Aby właściwie zarządzać taką ryzykowną pozycją, musimy równolegle stosować strategię dynamiczną. Nie powinniśmy zostawiać „samej sobie” pozycji, która może generować nam nieograniczone (przynajmniej teoretycznie) straty. Do tego z kolei potrzebujemy właściwych osób, mogących ocenić sytuację rynkową i podejmować odpowiednie do tej sytuacji działania. Gdyby taka osoba była w ZASP, być może dostatecznie wcześnie odsprzedałaby ryzykowny papier, ograniczając straty instytucji.

Niesymetryczne (opcyjne) zabezpieczenia pozycji wiążą się często ze znacznymi kosztami. Na dodatek zapłacić za nie musimy już na początku, bez względu na wynik zabezpieczenia. Z drugiej jednak strony opcje zapewniają możliwość osiągania zysków w przypadku korzystnych zmian na rynku. Jeśli zabezpieczymy się za pomocą instrumentów o charakterystyce symetrycznej (np. transakcje terminowej wymiany walut lub transakcje przyszłej stopy procentowej) nie będziemy musieli ponosić kosztów na wstępie i pewni będziemy przyszłego kursu, po którym rozliczona zostanie transakcja (przyszły kurs wymiany lub przyszła stopa procentowa) a kursu tego będziemy mogli użyć do kalkulacji naszych przyszłych przepływów finansowych. Decyzji, co zrobić z ryzykiem oraz za pomocą jakich instrumentów je ograniczyć, nikt za nas nie podejmie. Każdy musi sam zmierzyć się z problemem, biorąc pod uwagę między innymi:

  1. poziom ryzyka
  2. zwyczaje panujące w branży
  3. koszty zabezpieczeń
  4. dostępność instrumentów zabezpieczających i ich płynność
  5. politykę (zwyczaje) firmy w zakresie zabezpieczeń
  6. względy księgowo – rachunkowe oraz podatkowe

W większości sytuacji, związanych z tymi decyzjami, banki mogą przyjść firmom z pomocą. Aby współpraca z bankiem w tym zakresie układała się na partnerskich warunkach, warto mieć w firmie odpowiednio przeszkoloną osobę, która weźmie na siebie ciężar negocjacji i weryfikacji przedkładanych przez bank propozycji. Specyfika oraz rozwój rynku instrumentów pochodnych, służących zabezpieczaniu pozycji przedsiębiorstw, wymaga stałego kontaktu z tym rynkiem i podnoszenia wiedzy w tym zakresie. Jakich propozycji możemy spodziewać się ze strony banków? Jakie instrumenty banki zaproponują?

Najbardziej popularnymi instrumentami stosowanymi do zabezpieczania pozycji przed ryzykiem walutowym są transakcje terminowej wymiany walut (forward), transakcje typu futures (np. na Warszawskiej Giełdzie Towarowej) oraz opcje walutowe. Do zabezpieczania przed ryzykiem stopy procentowej wykorzystuje się najczęściej transakcje zamiany stopy procentowej (Interest Rate Swap), walutowe transakcje zamiany stopy procentowej (Currency Interest Rate Swap), transakcje przyszłej stopy procentowej (Forward Rate Agreement), opcje na stopę procentową, Cap i Floor, oraz swaption.

Rozwój instrumentów zabezpieczających przed ryzykiem stopy procentowej przebiega znacznie bardziej dynamicznie niż rozwój rynku zabezpieczeń przed ryzykiem walutowym. Obecnie wzrasta również bardzo znaczenie rynku zabezpieczeń przed ryzykiem kredytowym. Pochodne kredytowe są obecnie najszybciej rozwijającym się rynkiem w obszarze instrumentów pochodnych.

Złożoność współczesnych instrumentów zabezpieczających, specyfika rynków, na których odbywa się obrót nimi, powoduje, że firmy coraz częściej zdają sobie sprawę z konieczności posiadania specjalistów w tym zakresie. Zawsze jest to decyzja cena/zysk, ale szczególnie dla dużych korporacji wynik takiego porównania jest oczywisty. Znane są firmy, które podobnie jak banki aktywnie zarządzają ryzykiem i centralizując cały proces minimalizują koszty z tym związane. Przykładami takich korporacji mogą być Renault, Peugeot/Citroen, General Motors, International Papers, czy IKEA. Wszystkie te firmy w swoich centrach finansowych posiadają wyspecjalizowane komórki zarządzania ryzykiem, analogiczne do bankowych dealing room’ów. Dla firm działających globalnie jest to konieczność. Ale i polskie firmy widzą taką konieczność i szereg z nich posiada podobne zespoły, będące dla instytucji bankowych równorzędnym uczestnikiem rynku.

Obecna „moda” na zagadnienia związane z zarządzaniem ryzykiem jest bardzo dobrą okazją do uświadomienia sobie własnych potrzeb w tym zakresie i wypracowania w firmie rozwiązań, które pozwolą na efektywne nim zarządzanie.

Robert Sochacki

image_pdf